Skip to content

Eric Lafforgue - School girl performing in North Korea

Są różne rozstania. Z rozsądku, ze złości, z powodu zdrady, z wypalenia. Są rozstania rozdzierające serce, bolesne i rzucające cień na przyszłość. Są rozstania ugodowe, chłodne i takie, które przynoszą ulgę. Rozstanie to jednak także często zerwanie relacji z ludźmi, których poznaliśmy dzięki byłemu partnerowi.

Nie pierwszy raz temat rozstania pojawia się na tym blogu. Kilka miesięcy temu rzucałam kilka rad, które zawsze pomagały mi ogarniać ten niezwykle trudny czas, aczkolwiek są pewne kwestie, z którymi nie wiem co robić.

W trakcie związku poznajemy siebie nawzajem, swoje światy, zwyczaje, ale przede wszystkim – swoich znajomych i rodziny. Zależy nam na dobrych stosunkach, staramy się, choć najpierw najczęściej zżera nas stres. Bardzo często jednak udaje się nawiązać fajne i ciepłe relacje z rodziną partnera, a ze znajomymi zwyczajnie lubimy przebywać i spędzać czas i czujemy się częścią ich grupy. Imprezy planujemy z nowymi znajomymi, na święta kupujemy „teściom” prezenty. Wiemy, co w rodzinnym domu połówek jada się w niedziele i czy w Wigilię jedzą barszcz, czy zupę grzybową.

Nagle bach. Koniec.

Dużo rozmów (albo wcale), łzy, smutek, wielka reorganizacja. Powiedzieliście sobie wszystko, co mieliście sobie do powiedzenia. Albo udajecie, że się nigdy nie znaliście, albo podajecie sobie dłonie i próbujecie pójść w dwie różne strony. Jest ciężko, bo przecież prawie wszystko do tej pory robiliście razem. Nagle jednak zdajecie sobie sprawę, że o ile wy wszystko załatwiliście między sobą, o tyle zostawiacie także wszystkich tych ludzi, z którymi zdążyliście się zapoznać, polubić, a czasem nawet przywiązać. W końcu to też ludzie, z którymi wyobrażaliście sobie swoją przyszłość.

No, bo jak to tak? O ile związek się nie udał, to przecież z jakiej paki nagle mam tracić kontakt z innymi ludźmi? Tak świetnie dogadywałam się z jego matką, jego brat robił mi dowcipy, od których sikałam ze śmiechu, a z jego znajomymi przeżyłam kilka wakacji życia.

Mam teraz się nie odzywać, bo to jego terytorium? A jeśli tak, to jak mogę tak odejść totalnie bez słowa wyjaśnienia? Żadnego podsumowania naszej znajomości? Świadectwa pracy, referencji? Żadnego: „szkoda”, „jesteś super”, „będzie nam ciebie brakować”?

A może załatwić to listownie? Bo przecież jakoś trzeba to załatwić, prawda?

Szanowni Państwo,

Z przykrością żegnam się z Wami z przyczyn ode mnie niezależnych. Chciałabym jednak podziękować za lata pełne wspaniałych chwil, za wszystkie ciepłe słowa, za to, że traktowaliście mnie drodzy Państwo jak członka rodziny, że miałam nawet w państwa domu swoje kapcie. Mam nadzieję, że nie będzie to niezręczne, jeśli wyślę do Państwa SMS na święta.

Z wyrazami bólu,

Była Dziewczyna Państwa Syna.

Może pojechać do nich, stanąć na środku salonu, jak przed występem i wygłosić podobne oświadczenie? W końcu jeszcze kilka tygodni temu dawaliśmy sobie prezenty pod choinkę.

No a co ze znajomymi? Może układ: w tygodnie parzyste on z nimi wychodzi, w nieparzyste ja? Albo spróbować namówić ich na to, by czasem mu nie mówili o wyjściach, żebym mogła do nich dołączyć? A może zaprosić ich na swoje urodziny? Jego przecież nie będzie, bo go nie zaproszę.

Albo wysłać wszystkim SMS.

IMG_7221

A może po prostu udawać, że nic się nie stało? Męczyć się we dwoje na spotkaniach i imprezach, ale twardo chodzić i utrzymywać relacje ze znajomymi? A może stanie się tak, że to oni dokonają zaskakującego wyboru i zobaczą w tobie szlachetniejszą osobę i oleją swojego kumpla ze względu na ciebie?

Niestety, wydaje mi się jednak, że w takich sytuacjach nie robi się nic. Sprawdza się stara teoria o czasie, który goi rany i że kurz po bitwie w końcu opadnie. Różnie się w życiu dzieje i rozstania mogą przebiegać zupełnie zaskakująco, jeśli pozwolimy im iść własnym toriem.

Kiedyś prawie wszyscy znajomi mojego byłego chłopaka po naszym dość burzliwym rozstaniu, stanęli po mojej stronie i jeszcze przez długie lata spędzaliśmy wspólnie wakacje i chodziliśmy na piwo. Kiedy indziej, to moi znajomi zaczęli zapraszać na imprezy mojego byłego, ale jego koleżanki czasem przyjeżdżały do mnie w odwiedziny, więc bilans się wyrównał. Mama jednego z moich byłych chłopaków lubiła mnie tak bardzo, że przez kilka miesięcy umawiałyśmy się czasem na kawę. Ale zdarzało się, że znajomi wywalali mnie z kontaktów, jak tylko okazało się, że już po związku. No i byli też tacy, którzy nagle przestali poznawać mnie na ulicy.

Przez związkowe niewypały udało mi się poznać kilka niezwykłych i bliskich mi dziś osób, choć to i tak nieporównywalnie mniej od liczby osób, które przy rozstaniach zostawiłam za sobą.

Ale za wszystkie fajne niedoszłe teściowe, teściów, szwagrów i szwagierki, wznieśmy dziś toast.

Do dna!