<
p style=”text-align: justify;”>
Pewnie za kilka lat spojrzę na 2017 i 2018 rok, jak na dziwaczny okres, który nie zmieści się do żadnej szufladki. Z jednej strony, w tym czasie wydarzyło się wiele bardzo dobrych i ważnych dla mnie rzeczy: remont, nasze zaręczyny, ślub i ciąża siostry, narodziny drugiej córki mojej przyjaciółki, zmiana pracy, nowe w niej wyzwania – słowem – combo, jakich mało. Z drugiej, to okres, w którym zapadłam w jakiś potężny sen zimowy. Zapomniałam o swoich potrzebach, o tym, że mam ogranizm, o który trzeba dbać. Nie pamiętałam o tym, że mieszkam w Warszawie – miejscu, które tętni życiem. Był też moment, w którym zapomniałam, że mam nogi i mięśnie i że człowiek z natury powinien funkcjonować w ruchu – chodzić, skakać, biegać, korzystać.
<
p style=”text-align: justify;”>
Powrót do życia po takiej śpiączce wcale nie jest łatwy. Przecież w domu jest wszystko, czego potrzebujesz. Nic strasznego Cię nie spotka, a co najważniejsze – Ty nie spotkasz nikogo, kto zobaczyłby Cię w dresie, nieułożonych włosach, ułożoną z komputerem na kanapie. Mimo, że pracujesz, wyglądasz, jakbyś całe dnie przesypiała. A potem po prostu tak się czujesz.
<
p style=”text-align: justify;”>
Ja trochę uwierzyłam w to, że po prostu z wiekiem tak się dzieje, że już nic człowieka nie bawi – ani imprezy, ani wyjścia, ani nawet podróże, bo przecież każda podróż kończy się powrotem do szarej rzeczywistości, więc po co po raz kolejny to przeżywać? Teraz po prostu tak będzie wyglądać życie – jako łańcuszek dni, tygodni i miesięcy spędzanych na zaopatrywaniu lodówki, przyrządzaniu potraw, czytaniu książek i gazet, oglądaniu internetu i układaniu harmonogramu wieczorów z Netflixem. Żeby nie było – uważam, że nie ma nic złego w takiej bezpiecznej codzienności, ale w pewnym momencie zaczęłam się dusić, bo poza tą codziennością nie było nic innego.
<
p style=”text-align: justify;”>
Przestałam się poznawać i nie mówię tylko o lustrze. Włączyłam sobie tryb hibernacji obserwując życie gdzieś z boku. No i przez to, że nie czułam się we własnym życiu jako osoba, która w nim odgrywa główną rolę, zapomniałam, że to ja kieruję tym pojazdem.
<
p style=”text-align: justify;”>
Ostatnio leżeliśmy z Krzysiem w łóżku i zaczęliśmy rozmawiać o tym, jak wiele rzeczy nas omija, przez to, że siedzimy zajęci robotą do granic możliwości. Praca w pracy, zlecenia po 17:00, projekty, które chcemy sobie realizować tak po prostu. Z jednej strony, wszystko wygląda super – wykorzystujemy swój potencjał. Z drugiej, to wszystko jest w jakimś pędzie i z dala od tego, co w środku.
<
p style=”text-align: justify;”>
Mój organizm zaczął się na mnie wkurzać i tak kilka tygodni temu zablokował mi na tydzień kręgosłup. Nie mogłam się ruszać, skręcać ciałem, a co gorsza – nie byłam w stanie wziąć pełnego oddechu. Finalnie nic się poważnego nie stało, ale ten płytki oddech sporo zmienił w mojej głowie. Co, gdybym naprawdę teraz poważnie zachorowała i nie miała tylu możliwości, z których teraz po prostu nie korzystam?
<
p style=”text-align: justify;”>
<
p style=”text-align: justify;”>
Basta.
<
p style=”text-align: justify;”>
<
p style=”text-align: justify;”>
Zaczęłam się zastanawiać, czego w życiu chciałabym spróbować i jakie marzenia spełnić. Znalazłam kilka stron, które zajmują się spełnianiem niestandardowych i wykręconych zachcianek. Tak trafiłam na Katalog Marzeń. Musiałam sobie tylko przypomnieć, na jaką zachciankę mam ochotę.
<
p style=”text-align: justify;”>
Od lat interesuję się kryminalistyką, miewam marzenia i zrywy pt. zdaję do policji, bo chcę tropić morderców. Czy coś zrobiłam, żeby chociaż trochę zbliżyć się do tej tematyki, na poziomie innym, niż teoretyczny? Oczywiście, że nie.
<
p style=”text-align: justify;”>
Z całej listy atrakcji pt. skoki, loty, jazdy, wybrałam sobie wizytę na strzelnicy. Na co dzień boję się ciężkich klimatów, a z moją lekką fobią na temat sytuacji, w których mogę umrzeć, lub może mi się przydarzyć coś złego, strzelnica nie jest dla mnie idealnym miejscem. Ale zaparłam się i postanowiłam skończyć z wiecznymi lękami i tysiącami pytań pt. „a co, jeśli…?”. Po prostu #ChcęToPrzeżyć! Postanowiłam przy okazji zrobić niespodziankę Krzysiowi i zabrać go ze sobą.
<
p style=”text-align: justify;”>
Było fantastycznie. Mieć prawdziwy pistolet w ręku, czuć zapach prochu, celować do tarczy i jeszcze trafić w sam jej środek za pierwszym razem – to naprawdę niezłe przeżycie. Nie wiem dlaczego i z czym to jest związane, bo przecież nie mam ani broni, ani pozwolenia na nią, ani nawet zamiaru, bo nie jestem zwolenniczką powszechnego dostępu do broni, ale wyszłam stamtąd z podniesioną głową i z poczuciem, że mam w sobie jakieś umiejętności, o których istnieniu nie miałam pojęcia. A może tak po prostu smakuje życie, jeśli się go próbuje i sprawdza w nowych sytuacjach? 🙂
<
p style=”text-align: justify;”>
Wszystkim Wam polecam spróbować czegoś nowego. Możecie latać – sami, albo w samolocie, przejechać się wymarzonym autem, albo przeżyć rajd. Możecie postrzelać do celu, albo skoczyć na bungee – you name it. Jeśli macie ochotę spełnić swoje marzenia, do 30 kwietnia macie czas, by ktoś Wam w tym pomógł 🙂 Wystarczy się zarejestrować na stronie Katalogu Marzeń i dołączyć do grona 600 osób z całej Polski, której marzenia będą realizowane. Nagrodą główną w akcji jest Abonament na Marzenia, czyli roczny pakiet do wykorzystania w Katalogu Marzeń o wartości 2400zł! Spełnienie mojego marzenia było zarąbiste i za to przeżycie jestem dziś bardzo wdzięczna!
<
p style=”text-align: justify;”>
Tekst jest elementem akcji #ChcęToPrzeżyć.