Skip to content

IMG_8032 (1)
 
W życiu warto być wdzięcznym i mieć w sobie pokorę. Doświadczam tego od kilkunastu dni spotkań z niezwykłymi ludźmi, których prawdopodobnie nigdy nie miałabym okazji poznać, gdyby nie projekt, w którym wspólnie bierzemy udział. Czasami warto podziękować za każdą pierdołę, nawet taką, którą najpierw oberwiemy w łeb i bardzo nas poboli, ale w efekcie której nauczymy się, że kuchenne wiszące szafki się zamyka.

Kiedy dowiedziałam się, że jest coś takiego jak Święto Dziękczynienia, nie byłam w stanie pojąć, dlaczego nie możemy obchodzić tak radosnego i mądrego dnia u siebie. Potem zgłębiłam temat i znalazłam odpowiedź na to pytanie, aczkolwiek postanowiłam wykorzystać dzisiejszy dzień do podziękowania za kilka rzeczy.
Na przykład za to, że miałam na tyle silnej woli, żeby nie rozwalić ze złości butów, które wczoraj miałam na sobie, a które rok temu kupiłam na Allegro (za zapewne zawrotną cenę oscylującą wokół 50zł) za to, że wczoraj zafarbowały mi stopy.
Albo chciałabym podziękować za taką malutką, ale dobitną satysfakcję, kiedy na dietetycznym zjeździe moją własnoręcznie zrobioną zupę i wrzuconą na Instagrama zupę-krem polubił Marcin Czubak, czyli od wczoraj prawie Top Chef.
Mogłabym również podziękować za nauczkę, jaką dał mi los za bezmyślne wysyłanie SMSów przez dwutygodniowy pobyt w Egipcie. Płacenie rachunku bardzo mnie bolało, chociaż wychodzę bogatsza o jakże cenne doświadczenie!
Dziękuję za jeden wieczór z jutubem, kilkoma piwami i kilkudziesięcioma papierosami, które sprawiły, że piwa nie piłam od dwóch miesięcy, a fajki dotykam sporadycznie w pojedynczych ilościach.
Dziękuję za to, że jest część mnie, która zamiast kupować sobie wymarzone Huntery, ich równowartość co miesiąc przeznacza na to, żeby przez pięćdziesiąt minut szukać nowych sposobów na to, jak rozwiązać najbardziej zawiązane supły, jakie mam w głowie.
Dziękuję za to, że jakoś tak wyszło, że nie oglądam już prawie wcale seriali, serialowych masakr i popłuczyn, i że obudził się we mnie jakiś taki strach przed marnowaniem czasu.
Dziękuję za moje koleżanki, z którymi spędzam dużo czasu, mimo, że widujemy się rzadko. Więc może lepiej: dziękuję za Whatsapp, dzięki któremu mogę tak robić.
Dziękuję za wszystkich ludzi, których poznałam w tym roku, a którzy zaskakująco wiele wnieśli do mojego życia. Dzięki, Szymon, Tomasz, Paweł, Berenika, Ewa, Sławek.
Dziękuję sobie za to, że nie wiem jakim cudem, zaczęłam perspektywicznie myśleć o sobie i swoim życiu. To znaczy, że plany mają szansę się realizować, jeśli się do tego przyłoży jakiś wysiłek. Że na przykład takie studia są dla mnie przyjemnością, a nie pieprzonym i przykrym obowiązkiem. Albo, że proste zęby nie biorą się od modlitwy i marzenia o nich, ale od noszenia na nich drutu.
Dziękuję za to, że w imię ogólnego szczęścia i komfortu jestem już w stanie rezygnować z chwilowych przyjemnościowych petard, od których może bym nawet i stękała, ale które odbiłyby mi się czkawką niedługo potem.
Dziękuję za to, że w większości sytuacji potrafię już pokazać faka i myśleć o sobie, niż zastanawiać się, czy kogoś przypadkiem nie urażę posiadając swój punkt widzenia, oczekiwania, czy wymagania.
Dziękuję za to (co wynika poniekąd z poprzedniego wpisu), że udało mi się spławić stalkerów z Orange, którzy dosłownie gwałcili moją służbówkę.
Dziękuję za to, że się nie wstydzę tego, że podoba mi się jedna piosenka Bajmu.
Dziękuję za to, że mam Wspaniałą Przyjaciółkę, która niebawem będzie mamą, ale wciąż odczuwa przyziemne potrzeby, z którymi się, kuźwa, jak mało kto, solidaryzuję.
Dziękuję także WAM, którzy mnie czytacie, mimo, że prawie zawsze piszę o sobie, nie pokazuję zajebistych rzeczy ani ubrań, oraz, że tu jesteście, mimo, że nie robię konkursów, ani nie mam sławnych znajomych, ani wpływów, ani reklam. W dodatku nie piszę o seksie (chociaż może to akurat niebawem się zmieni). Dziękuję, że czytacie te długie teksty o psycholach z internetów, albo o tym, jak prawie nie zażarłam się na śmierć i nie przyrosłam do materaca własnego łóżka ileś tam lat temu. Albo o tym, że nie daję Wam związkowych rad, ale za to zawsze poklepię po ramieniu, kiedy przyjdzie czas na „do widzenia”.
Dziękuję Wam za to, że mimo, że jest to blog praktycznie bezobrazkowy, scrollujecie, klikacie, czytacie i nawet do mnie piszecie niesamowicie miłe, a czasem bardzo smutne i ważne dla Was rzeczy. W nagrodę za to, pokażę Wam dzisiaj jak ucieka mi oko i że mam syfy pod nosem.

Original Video – More videos at TinyPic
Dzięks!