Budzę się rano, chociaż budziło się ciężko, idę na dół zjeść śniadanie. Moja rzeczywistość to czerwiec z włączonym ogrzewaniem podłogowym, kochana babcia, która dała mi śniadanie i zaserwowała do tego opowiastkę na 40 minut o tym jak gotuje udka z indyka, na ile sposobów można z nich zrobić obiad i że dziś biomet taki se.
Mój biomet zaczął sukcesywnie spadać jeszcze niżej, gdy włączyłam fejsa.
7.06 – Światowy Dzień Seksu.
Fanpage, jeden za drugim, uderzyły w klasykę: foty stóp pod kołdrą, przykrytych prześcieradłem stockowych lasek przygryzających usta, zdjęcia niedbale porozrzucanych czerwonych kompletów bielizny, demotywatory z parami w trakcie jakichś namiętności.
Dzień Seksu.
„Zajebiście, nie dotyczy” – myślę, ale potem pomyślałam, że właściwie to jak by mnie to dotyczyło, gdybym akurat była w związku?
Odkryłabym to święto siedząc przy biurku, albo robiąc sobie kawę w biurze, a jakiś animator biurowej społeczności rzuciłby właśnie takie info dnia. Poleciałoby kilka rechotów, docinek, komuś pewnie zrobiłoby się łyso, a reszta utopiłaby i tak resztki rechotów w kubkach z rozpuszczalką i składkowym mlekiem.
„Heheh, dzień seksu, heheh, no trzeba P O Ś W I Ę T O W A Ć”.
Z tymi wszystkimi dniami czegoś jest w ogóle coś nie tak.
Poza nietykalnymi urodzinami, imieninami, są fajne i potrzebne święta: dni matek, ojców, dzieci, babć, dziadków, zakochanych, czy rocznice. W te święta w ogóle wiadomo co się świętuje, dlaczego, po co, jak to robić. A co robić w taki Dzień Pocałunku, albo w Dzień Całowania w Szyję?
„Kochanie, dzisiaj będziemy się całować, bo jest dzień całowania”, albo: „Misiu, przykro mi, dzisiaj 23 października, więc dzisiaj tylko po francusku, bo mi w pracy powiedzieli, że jest Dzień Seksu Oralnego, a więc grzech tego nie uczcić”.
Współczuję większości kobiet, które nie są przekonane do przekraczania pewnych barier w seksie i 16 marca trafią na upartych partnerów.
Przeszło mi przez myśl, że te dni mają urozmaicić kalendarz, że to może być na jaja, i że w ogóle, żeby coś się działo, ale dla mnie to taka sama sprawa jak z tymi Dniami Równouprawnienia, Dniami Uprzejmości czy Dniami Bez Przemocy, kiedy na co dzień tyrani, chamy, gbury i prostacy, raz w roku w imię “święta” będą się zachowywali inaczej niż warchoły.
A może ten wpis powstał tylko dlatego, że nie ma dzisiaj Dnia Bez Zazdrości, więc wylewam swoje żale, bo nie wrócę do domu zmęczona i styrana po dniu pracy, a mój facet nie rzuci do mnie w drzwiach hasła “Cho mała, będziemy świętować”?
PS.
Nie zapomnijcie się jutro wykąpać; 8 czerwca to Międzynarodowy Dzień Oceanów.