Skip to content

Od trzech dni mam problem ze snem. Odkąd zmieniłam miasto, sypiam wyjątkowo dobrze i wstaję przed dziewiątą, co dla znających mnie ludzi, szczególnie tych, z którymi mieszkałam, jest raczej egzotyką (zwykłam kłaść się, gdy oni jedli śniadanie).

Leżenie w łóżku i przewracanie się z boku na bok sprzyja rozmyślaniom i tak się złożyło, że niedawno myślałam o tym, co najbardziej w życiu mnie drażni.

1. Widelce z krótkimi widełkami

image

Kojarzą mi się z poobgryzanymi paznokciami, deformacją czoła oraz z niesmacznymi obiadami jadanymi w dziwnych miejscach (np. u ciotek, których w życiu nie widzieliśmy na oczy, albo których jako dzieci się baliśmy).

Mam jakieś chore przekonanie, że posiłek jedzony brzydkimi sztućcami nie może w pełni smakować. W mojej wyobraźni do krótkich widelców pasują brązowe talerze z duraleksu, czarna słodzona herbata w brązowych półprzezroczystych kubkach i co najwyżej koreczek z szynki konserwowej, pikla, pieczarki konserwowej i oliwki.

2. Zostawianie butów na klatce schodowej

image

Przez 18 lat mieszkałam w dziesięciopiętrowym bloku, gdzie mnóstwo sąsiadów praktykowało ten zwyczaj. Byli nawet tacy, którzy z korytarzy robili sobie dodatkowe pokoje – wystawiali fotele, wieszali doniczki z kwiatami, ściany oblepiali krajobrazami z kalendarzy. Wieś, nie wieś – zwyczaj był słodki. Ale nigdy mnie nie rozczulił nawyk zostawiania buciorów przed wejściem do domu.

Myślałam, że to kwestia pokoleń, ale kiedy zobaczyłam, że młoda yuppie mieszkająca w nowoczesnym bloku, w mieszkaniu kupionym bez kredytu na własność, zawsze wracając ze spaceru z drogim rodowodowym psem, zostawiała buty na wycieraczce. Do butów często dołączała skarpety, potem kilka worków na śmieci, jakiś mebel, potem mebel wracał, śmieci ktoś wreszcie wyrzucał, ale uwalone schodzone i pewnie śmierdzące buty zostawały.

Wiem, że mieszkania są wychuchane, podłogi na błysk i że szkoda sobie je pobrudzić wchodząc do domu, ale to nie znaczy, że trzeba uprawiać wiochę rodem z Borata i straszyć sąsiadów laczkami.

3. Bynajmniej

image

O ile Bandziorkowi wybaczam “wsitko”, tak czuję piach w zębach, gdy słyszę inteligentnych, oczytanych absolwentów (albo soon to be) uniwersytetów rzucających bynajmniejami na prawo i lewo i to zawsze nie do celu.

„Trudno, nie zdążyłam na ten pociąg, bynajmniej miałam czas na zakupy w galerii”. „Zróbmy dziś prezentację, bynajmniej będziemy mieć to z głowy”. „Bynajmniej jestem zadowolona”. „Było nas bynajmniej trzech”.

Dla przypomnienia:

bynajmniej

co najmniej

przynajmniej

4. Kiedy wiem, że mam rację, a mój rozmówca upiera się przy swoim

image

O ile tym kimś jest mój znajomy, z którym nie boję się wdać w dyskusję i pójść na noże, jest ok. Jednak kiedy rozmawiam z osobami, których dobrze nie znam, a już kiedy te osoby to ludzie starsi, autentycznie, zaczyna mnie mrowić w udach.

Bo mało co tak strasznie mnie frustruje, jak upierający się przy swoim człowiek, który bardzo się myli. Nie chodzi mi tu o kwestie poglądowe, ale naprawdę o fakty. Jak np. to, w którym roku urodził się ktoś tam, albo czy w “W11” są fakty autentyczne czy nie.

To bardzo brzydkie z mojej strony, ale nie potrafię w takich sytuacjach odpuścić i cisnę aż znajdę dowód, który wreszcie dotrze do mojego dyskutanta i sprawi, że jego przekonanie legnie. I serio, czuję się wtedy jak superbohater, który właśnie ocalił świat przez zakażeniem.

5. Być może kiedyś fajne dziewczyny, które robią z siebie zakochane w sobie suki

image

Pewnie kojarzycie ten typ. 1/3 walla usrana jest mądrościami w stylu blunt cards. Rozfeminizowane panie domu, które świetnie gotują, zajebiście się prezentują, świetnie się ubierają, po nocy z nimi przez dwa dni facet nie potrafi chodzić, a za wieczór z nimi ich koleżanki dadzą się pokroić. Generalnie panny, których idolkami są suki z seriali, którymi się karmią, obowiązkowo z butelką wina w dłoni.

W rzeczywistości dziewczyny te nie mają znajomych (chociaż wydaje im się, że mają, bo przecież nie da się ich nie lubić), bo wszystkim obrabiają dupę i nikomu nie chce się z nimi spędzać czasu. Nie mają facetów, bo nie zajmują się niczym innym, jak plotkowaniem i pianiem peanów na swój temat, nie mają koleżanek, bo: patrz wyżej, a to picie wina z wyboru, to smutna konieczność, bo na trzeźwo nie da się ze sobą wytrzymać, kiedy kończą się tematy do obrobienia dupy, czy nie ma już czego wstawić jako nowej profilówki.

A wystarczyłoby zjeść Snickersa i przestać robić z siebie Alexis, a fajny facet na bank by się pojawił. I już nie trzeba by było wrzucać sukowatych bonmotów na fejsie.

6. “W tym kraju nie ma pracy dla młodych zdolnych ludzi”

image

Kurwa, nie ma, jak się jej nie szuka. A praca to nie są buty w CCC, które jak już nam się spodobają, to nie ma odpowiedniego rozmiaru i trzeba pojechać do innego centrum handlowego.

Ludzi najbardziej wkurza to, że muszą zapierdalać, żeby być na “szczycie”. Żeby jeść śniadanka w Charlotte, żeby sobie kupić fullHD na raty, żeby pojechać na wakacje. Przychodzi ci taka Borowiecka, siada przed kamerą i pieprzy o tym, jaki to zły kraj ją wydalił odbytem, bo dla takich zdolnych ludzi jak ona, nie ma miejsca, można ich co najwyżej zmieszać z błotem w księgarni, w której pracowała.

W oczach takich ludzi jak ona, Polska składa się z niedoróbek, odcieni szarości, korupucji, klik, układów, spisków, a ludzie na ulicach to hieny plujące jadem. Tacy ludzie jak ona, urodzeni tuż przed upadkiem PRLu, uważają, że “wielki szacun za wolny rynek, ale no, hehs, trochę jakby nie wyszło”.

Tyś widziała “nie wyszło”.

Jasne, że bym chciała mieć odłożone już coś na emeryturę po tych siedmiu latach, kiedy prawie zawsze miałam pracę. Jasne, że bym chciała móc wziąć kredyt na mieszkanie i nie płacić kosmicznych kwot za warte 200 tysięcy parę metrów. Chciałabym jeść krewetki i pesto na rucoli codziennie, najlepiej w restauracji i jeździć czarnym SUVem. Tylko, że nie mam żalu do świata o to, że tego nie robię. Być może za parę lat to będzie moja rzeczywistość, a być może powinnam bardziej zapierdalać, bardziej się cenić, mniej się lenić i oszczędzać.

Nie wiem jakim trzeba być ignorantem, żeby jako normę traktować etat bez nadgodzin dla osoby z byle jakim (albo żadnym) wykształceniem, pozwalający na to, żeby żyć ponad stan, żeby leczyć swoje nastoletnie kompleksy brzydkich meblościanek w bloku.

W tym kraju jest mnóstwo pracy dla zdolnych ludzi, więc skoro nadal ktoś tej pracy nie ma, może po prostu… nie jest zdolnym człowiekiem?

7. Piasek

image

To chyba jedyny piosenkarz w kraju, na którego koncertach najlepiej bawi się on sam. Np śpiewając pastorałki w czerwcu.

Tańcząc.

***

PS.

Tak między Bogiem a prawdą, to naprawdę kiepski sposób na zasypianie 🙂