Skip to content

Wiecie, że z tej masy seriali, które oglądam, lubię sobie czasem wyłapać jakiś zgrzyt i się nad nim trochę popastwić. Tym razem zauważyłam coś niebywałego, bo o ile jestem w stanie zrozumieć, że w jednym serialu, jedni i ci sami twórcy próbują przemycić zdrowy (?) nawyk picia soków w każdej możliwej sytuacji, to jest coś, co łączy prawie wszystkie polskie seriale, czy to z TVP, czy z Polsatu, czy z TVN.
Tą rzeczą jest ból głowy.

Ból głowy, to chyba najczęstszy ból świata, występujący przy najbardziej błahych okazjach. Przeciętnego Polaka głowa boli kilka razy w tygodniu.
Z resztą nic dziwnego, gdyż przeciętny Polak zmaga się ze stresem, zmęczeniem, nadmiernym przeciążeniem kręgosłupa, zbyt wiele czasu spędza przed telewizorem i przemęcza wzrok, odżywia się niezdrowo, cierpi na nadciśnienie i kompletnie ignoruje problemy zdrowotne, choćby takie, jak bardzo powszechne przewlekłe zapalenie zatok.
W serialach jednak, ból głowy to kompletnie egzotyczna, niesamowicie groźna i zwiastująca najgorsze zło świata choroba. Kiedy w Klanie Elżbieta Lubicz jest niedysponowana, co oczywiście zdarza się niezwykle rzadko, to jest to zawsze przez migrenę (chorobę niesamowicie uciążliwą i ciężką, której napady są częste). Jest wówczas wyjęta z życia.
Kiedy Weronika Roztocka leży w swoim mieszkaniu Na Wspólnej w (jak mniemam) szalenie wygodnej ratanowej sofce i wygląda jakby zaraz miała powiesić się na sznurze z ratanowego żyrandola, to wiedzcie, że boli ją głowa.
Ból głowy w serialach przybiera zawsze postać bardzo ciężkiej depresji, albo ataku migreny. Coraz częściej też pokazuje się ból głowy, który wygląda jak wpuszczenie do pomieszczenia fali dźwiękowej o częstotliwości 20kHz.
Ból jest tak silny, że zazwyczaj jego ofiara od razu zgina się w pół / spada z krzesła / osuwa się po ścianie / wypadają jej zakupy (obowiązkowo okrągłe owoce lub warzywa).
Co więcej, po takim ataku najczęściej zbawienna okazuje się szklanka wody i, co dziwne, nie wezwanie pogotowia, lecz proste i wiele mówiące zdanie: “Nie, już wszystko w porządku, już dobrze, nic mi nie będzie”.
Niestety, po kilku odcinkach okazuje się, że “nie, nie będzie”, bo to nieoperacyjny i niezwykle rzadki guz / tętniak / krwiak mózgu, który można leczyć jedynie niezwykle drogą i eksperymentalną metodą profesora z Królewca ((C) Barwy Szczęścia).
Zanim jednak zadzwonicie na oddział opieki paliatywnej najbliższego Wam szpitala, gdy ból głowy Was dopadnie, polecam stary, sprawdzony, mimo, że trudny do wytłumaczenia sposób – popić ibuprofen lub paracetamol szklanką wody.
image

Barwy Szczęścia, odc. 952; Reakcja na problem w związku.