Dzień rozpoczynasz od umiarkowanie bolesnej pobudki. W drodze do pracy słuchasz muzyki lub jednego z ulubionych audiobooków. Pracę zawsze zaczynasz od zrobienia kawy, włączenia komputera i przeczytania maili. Czasem zdarzy ci się też przejrzeć Pudelka do kilku dni wstecz. Czas płynie w rytmie twoich codziennych obowiązków i nim się obejrzysz, zegar pokaże, że czas iść do domu. Spakujesz wtedy torbę, umyjesz po sobie kubek i wyjdziesz z biura. Niby nic cię w pracy nie męczy, ale jednak z dnia na dzień czujesz większe zmęczenie. Diagnoza jest prosta: chorujesz na rutynizm.
Pracuję od dziesięciu lat, a na moim koncie pojawiła się i praca w banku, i w serwisie SMSowym, i w portalu plotkarskim, i w korporacji. Po dziesięciu latach pracy w tych przeróżnych miejscach wiem, że jest coś gorszego od niefajnego szefa, zbyt niskiej wypłaty i denerwującego kolegi z biurka obok. To rutyna.
Mimo, że kompletnie nie znałam się na bankowości, kiedy w wieku 20 lat starałam się o pracę doradcy kredytowego, to czułam, że stoi przede mną olbrzymie wyzwanie. Mimo, że praca polegała na pozornie monotonnych czynnościach, była to jedna z prac, którą najlepiej wspominam. Codziennie miałam kontakt z ludźmi, w dodatku codziennie z innymi. Miałam jakieś dziwne poczucie misji w tym, by każdy, kto przychodzi do mojego biurka, był obsłużony jak najlepiej. Byłam z siebie dumna, kiedy ktoś dziękował mi za pomoc, miłe słowo, dokładne wytłumaczenie zapisu w umowie i zaproponowanie optymalnego produktu. Wiem, że brzmi strasznie nudno, ale takim w ogóle nie było. Na koniec dnia może i byłam zmęczona, ale zadowolona. Do domu wracałam z poczuciem dobrze spełnionego przyjemnego obowiązku.
Zdarzyło mi się także pracować w miejscu, w którym zakres moich obowiązków był zgodny z moimi kompetencjami, doświadczeniem, zainteresowaniami i wszystko wyglądało na to, że znalazłam pracę marzeń, a skończyło się na tym, że popadłam w tak olbrzymią rutynę, że czasami gubiłam się w tym, jaki jest dzień tygodnia, bo dni zlewały mi się w jedną szarą masę.
Rutyna jest na tyle niebezpiecznym zjawiskiem, że zupełnie odbiera radość z pracy, a co gorsza, nie sprawia, że poszukujemy zmian, tylko tkwimy w marazmie jednostajnego rytmu pracy. Rutyna wkrada się niepostrzeżenie i z początku jest całkiem przyjemna. Daje przecież względny spokój i brak obaw o przyszłość. Działa ona jednak jak alzheimer: wyłącza po kolei kolejne obszary mózgu obniżając jego sprawność i użyteczność i zupełnie zabija uważność na potencjalne dobre zmiany.
Jak zdiagnozować u siebie rutynizm?
Jest to dość trudne, bo i proces popadania w rutynę jest rozciągnięty w czasie. Można go jednak wychwycić w zmianach, które na tyle zmieniły twoje podejście do pracy, że nie potrafisz zrozumieć, jakim cudem kiedyś na samą myśl o pójściu do pracy, czułeś radość i ekscytację.
Rutynizm objawia się niepozornymi zmianami, na przykład:
- obojętnością w stosunku do wykonywanej pracy
- wykonywaniem swoich obowiązków „od-do”
- brakiem elastyczności
- lekkim zaniedbaniem swojego wyglądu
- spóźnieniami do pracy
- szukaniem pretekstu do odkładania obowiązków na później
- rozkojarzeniem
- bałaganem wokół siebie.
Aby mieć pewność, czy dopadła cię ta choroba zawodowa, rozwiąż test, który pomoże zdiagnozować ci twój problem.
Wszystkie te drobne zmiany sprawiają, że jesteśmy coraz mniej efektywni w pracy, w nasze obowiązki wkrada się chaos, a rosnąca obojętność uniemożliwia poprawę tej sytuacji.
Eksperci z Pracuj.pl wyróżnili nawet stadia rutynizmu:
1. Podstawowy – „po co się wysilać?”
Pracujesz na celach wyznaczonych na najbliższe 8 godzin. Robisz co do Ciebie należy, ale nie silisz się na kreatywność i wprowadzanie innowacyjnych rozwiązań. Po prostu pracujesz. I nic ponad to. Jesteś jednak na tyle zadowolony, że nie znajdujesz czasu na regularne aktualizowanie swojego CV (nie robi tego aż 74% Polaków), nie bierzesz udziału w spotkaniach networkingowych i nie przeglądasz aktualnych ofert pracy. W efekcie tracisz rozeznanie w rynku, nie monitorujesz trendów i jesteś niewidoczny dla rekruterów. Zaczyna się proces zasiedzenia w pracy, z którego – im dłużej trwa – tym trudniej się wyrwać.
2. Średniozaawansowany – „nie da się”
Dla swoich współpracowników masz zazwyczaj jedną odpowiedź: „nie da się”. Do porządku przywołać Cię może tylko przykaz szefa (lub innej osoby z kierownictwa firmy), która nada zadaniu konkretny priorytet. A i wtedy nie jesteś najmilszym kompanem do pracy. Na projekt patrzysz przecież przez pryzmat ryzyk jakie niesie, błędów jakie popełniono w założeniach i strat jakie na pewno przyniesie firmie.
– Do tej pory robiliśmy to zupełnie inaczej i działało – myślisz. Zmiana pracy i powrót do zaangażowanego wykonywania obowiązków nie przychodzi Ci nawet na myśl. Bo po co?
3. Zaawansowany – „czy się stoi, czy się leży”
Przychodzisz, robisz, wychodzisz. Stałeś się zawodowym minimalistą. Nie robisz nic, ponad listę Twoich zdań (a nawet trochę mniej niż musisz). Z osób, które angażują się w kolejne służbowe projekty, mają nowe pomysły, chcą coś zmieniać, śmiejesz się pod nosem. Po co robić więcej, skoro można zrobić mniej, prawda? Dni upływają Ci na udziale w spotkaniach, których temat i tak Cię nie interesuje (ale zajmują czas), wyjściach do kuchni na kawę i ciastko, długich przerwach lunchowych i mozolnym wykonywaniu najważniejszych zadań w akompaniamencie westchnień „ależ jestem zarobiona”. Zaawansowanych rutyniarzy poznać można również po pyszałkowatości. Czują się oni zbyt pewni swojej zawodowej pozycji i zwyczajnie przestają ukrywać, że nic nie robią.
Jak się wyleczyć z rutyny?
Leczenie na szczęście nie jest bolesne i nie wymaga zbyt wiele pracy (nomen omen). Wystarczy, że codziennie lub kilka razy w tygodniu przejrzysz oferty pracy zgodne z twoimi kompetencjami. Wystarczy zapoznać się dokładnie z jedną ofertą dziennie, by zorientować się, jaka sytuacja panuje na rynku pracy, w twojej działce.
Dobrze może ci zrobić także porozmawianie z kimś, kto pracuje na podobnym stanowisku w innej firmie. Porównaj swoje doświadczenia, warunki pracy, obowiązki – może to zmienić twoje mylne przekonanie o byciu skazanym na rutynę i nudę.
Jestem zdania, że o dobrą pracę trzeba walczyć, bo to drugi, po rodzinie i miłości, najważniejszy związek w życiu.
Sprawdź także, czy nie zachorowałeś na inną z chorób zawodowych: tumiwisizm i bezperspektywizm i zmień swoje życie zawodowe!