Siedzę w biurze z czterema chłopakami i, o ile w firmie są jeszcze nieliczne egzemplarze kobiet, tak w moim pokoju jestem jedyną dziewczyną.
Jest to super. Żadnego narzekania o bólach głowy, o niewyspaniu, o bolach brzucha, o problemach z cerą, o bólach pleców, odciskach, menstruacji. W ciągu ilku tygodni nauczyłam się sporo o technice biegania, o piwie, parę razy ze śmiechu popłynęły mi łzy.
Praca z chłopakami ma jednak pewne minusy.
Ja: Ej, słuchaj, mam pysznego kabanosa w torebce i mam na niego zajebistą ochotę, ale kurde, nie zjem go, bo nie będę jak jakaś wieśniara co wpiernicza kiełbasę przy chłopakach.
Kolega z fejsa: Zjedz. Tylko idź jeszcze po bułkę i ogórka kiszonego.
Byłby respekt?