Dostosuj preferencje dotyczące zgody

Używamy plików cookie, aby pomóc użytkownikom w sprawnej nawigacji i wykonywaniu określonych funkcji. Szczegółowe informacje na temat wszystkich plików cookie odpowiadających poszczególnym kategoriom zgody znajdują się poniżej.

Pliki cookie sklasyfikowane jako „niezbędne” są przechowywane w przeglądarce użytkownika, ponieważ są niezbędne do włączenia podstawowych funkcji witryny.... 

Zawsze aktywne

Niezbędne pliki cookie mają kluczowe znaczenie dla podstawowych funkcji witryny i witryna nie będzie działać w zamierzony sposób bez nich. Te pliki cookie nie przechowują żadnych danych umożliwiających identyfikację osoby.

Brak plików cookie do wyświetlenia.

Funkcjonalne pliki cookie pomagają wykonywać pewne funkcje, takie jak udostępnianie zawartości witryny na platformach mediów społecznościowych, zbieranie informacji zwrotnych i inne funkcje stron trzecich.

Brak plików cookie do wyświetlenia.

Analityczne pliki cookie służą do zrozumienia, w jaki sposób użytkownicy wchodzą w interakcję z witryną. Te pliki cookie pomagają dostarczać informacje o metrykach liczby odwiedzających, współczynniku odrzuceń, źródle ruchu itp.

Brak plików cookie do wyświetlenia.

Wydajnościowe pliki cookie służą do zrozumienia i analizy kluczowych wskaźników wydajności witryny, co pomaga zapewnić lepsze wrażenia użytkownika dla odwiedzających.

Brak plików cookie do wyświetlenia.

Reklamowe pliki cookie służą do dostarczania użytkownikom spersonalizowanych reklam w oparciu o strony, które odwiedzili wcześniej, oraz do analizowania skuteczności kampanii reklamowej.

Brak plików cookie do wyświetlenia.

Skip to content

Jest majówka, a ja, zamiast się wyspać, wstałam wcześnie rano. Trochę nieprzytomna snułam się po domu, aż usiadłam przed komputerem. Sprawdziłam maila, odpisałam na wiadomości, na które nie miałam siły odpowiedzieć poprzedniego wieczoru i spojrzałam nad ekran – w okno. W oknie szare niebo, bloki i zielone drzewa. Ścisnęło mnie w żołądku.

Moim ulubionym miesiącem w roku jest grudzień. Pewnie przez lata zdążyłam o tym napisać tu wiele razy: śląska Barbórka, Mikołajki, urodziny mojego kuzyna, urodziny taty, święta, potem sylwester – od dziecka grudzień kojarzył mi się z miesiącem świętowania, radości i nieuchwytnej magii. Okazuje się jednak, że na przestrzeni lat, to nie grudzień wywołuje we mnie największe emocje, a maj. Buchający naturą, hormonami i zielenią – maj.

Być może tak to się u mnie zakodowało. Pierwszy chłopak (taki, z którym się całowałam) – maj 2000. Pierwsza prawdziwa i trwająca kilka lat miłość – maj 2002, a w jej ramach pierwszy raz, co prawda kilka lat później, ale też w maju. Pierwsza prawdziwa integracja na studiach – maj 2006. Pierwsze prawdziwe życiowe szaleństwo związane z uczuciami – maj 2009. Nocne zakradanie się na różne wzgórza, wały, skarpy, by było romantycznie – maj. Prawie wszystko, co młodzieńczo zakodowało mi się jako miłosne, romantyczne, namiętne i ważne, bez zawahania kojarzy mi się z majem.

Jest we mnie jakaś potrzeba poddania się temu okresowi, w którym dosłownie czuję się przyduszona majestatem natury. Wiem, że to brzmi jak bełkot, ale spróbujcie rozejrzeć się dookoła. Wszystko rośnie, kwitnie, kiełkuje. Służby miejskie nie zdążyły jeszcze skosić trawy, dlatego rośnie nieujarzmiona w parkach, na skwerach i małych trawniczkach. Wszędzie tak samo dziko i tak samo wysoko. Osiedlowe alejki, które jeszcze miesiąc temu otoczone były dachem łykowatych gałęzi, dziś otacza gęsty łuk z liści, z których niemal kapie zielenią. Wysypują się już kolejne łąki mleczy, kwitną krzewy, a wieczorami ptaki znów drą ciszę na strzępy.

Maj to jedyny miesiąc w roku, któremu absolutnie się poddaję i wobec którego czuję się bezsilna. Kiedyś wymyśliłam, że to musi chodzić o naturę. Że muszą w tym okresie fruwać feromony, które powodują, że wszystko się rozwija i kwitnie, a ludzie łączą się w pary. Albo łączą się bardziej z naturą.

Na miarę moich możliwości wracam na łono natury wychodząc na dłuższe spacery z psem, albo chodzę tam, gdzie nie ma chodników. Zamiast siedzenia wewnątrz, wybieram słonkowanie się na zewnątrz – co z tego, że w kurtce. Kupuję kwiaty, które rozmieszczam po całym domu, żeby mieć jakąś namiastkę ogródka moich dziadków. No i gapię się przez okno na te drzewa, pod którymi jako nastolatka przeżywałam trzęsienia ziemi.

To prawdopodobnie najbardziej egzaltowany wpis na tym blogu, ale chciałam Wam opowiedzieć o moim absolutnie poddańczym stosunku do maja. 

Poza tym, to chyba jedyna taka okazja, by tak bardzo poczuć, że jest się jednak elementem natury, a nie zakodowanym pikselem w elektronicznej bańce. A za to majowi należy się szczególny szacunek.