Skip to content

Pamiętam swój pierwszy blog prowadzony na poważnie. Przez pięć lat codziennie (!) wrzucałam jakieś zdjęcie i tekst o mojej codzienności. Siłą rzeczy nie byłam w stanie codziennie generować długich i soczystych wpisów, więc czasem ograniczały się do kilku zdań. Mimo, że teraz piszę lepiej, a w głowie mam spokój, to często brakuje mi tego zwyczaju zapisywania codzienności i uporządkowywania jej w formie dziennika. Brakuje mi czasem chwili dla siebie, a tamten blog wręcz ją czasem wymuszał. Musiałam się na chwilę oderwać, usiąść przed klawiaturą, pomyśleć, napisać. To jakaś forma autoterapii i archiwizowania przemyśleń, które lubią sobie wyparować. 
Piszę za rzadko, bo piszę długaśne teksty, a wiec ten dziennik będzie złotym środkiem. 365 tekstów w roku, z przyzwoleniem na kilka krótkich zdań. W dodatku w symboliczną datę: 1 września, czyli w drugi nowy rok w roku.