Skip to content

Dziwnie porusza się taki temat, gdy stuka pierwsze półrocze w jednym miejscu pracy, ale może podejście na chłodno będzie lepsze, niż podsycane emocjami.

Powiem Wam, że do listy niewielu rzeczy, których nie życzylibyśmy nawet najgorszemu wrogowi, ja z pewnością dołączyłabym zapis o byciu nowym w pracy.

Możesz mieć wspaniałe umiejętności, przeciekawą osobowość, możesz być duszą towarzystwa i imprezowym błaznem, jednak jeśli masz w sobie wrodzoną nieśmiałość, pierwsze dni i tygodnie pracy, będą dla Ciebie koszmarem, który zgotuje dla Ciebie twój własny mózg.

Nagle, po euforii i nabraniu pewności siebie związanych z otrzymaniem nowej pracy, twój umysł będzie dążył do równowagi, robiąc z ciebie fajtłapowate i niezaradne dziecko, udowadniając ci, że zrobienie sobie kawy jest czynnością ponad twoje siły i kompetencje.

No bo czy dobrze zapamiętałeś gdzie jest kuchnia? Ok, jeśli tak, to czy wiesz, gdzie zapala się światło? Czy wiesz gdzie są kubki, a jeśli są, to czy są firmowe, czy każdy ma swój? A co jeśli napijesz się z czyjegoś i ktoś to zauważy? Dobra, zakładając, że są firmowe, to teraz jak obsłużyć ekspres? Czy to taki skomplikowany, czy taki prościutki? Czy bardzo hałasuje? A co jeśli zrobisz coś nie tak i się zatnie? Albo co, jeśli zabraknie kawy, albo wody? Przecież nie zapytasz nikogo o pomoc, bo nikogo tu nie znasz. W sumie, wytrzymasz bez kofeiny, a adrenaliny z tego stresu wystarczy ci do wieczora. Odpuść sobie tę kawę i słuchaj z jaką łatwością inni ją sobie przyrządzają. Czuj się jak imbecyl.

Na szczęście wiesz jak nalewać sobie wody, więc wypijasz jej tyle, że do 11:00 zdąży ci się zachcieć mocno sikać. ALE GDZIE JEST ŁAZIENKA? Czy jest koedukacyjna? Czy słychać co się w niej robi? Jakie jest zamknięcie? Czy będzie w niej papier? Co jeśli zrobisz za duży hałas? Co jeśli ktoś będzie chciał wejść ci w trakcie? A co jeśli teraz do niej pójdziesz, a ktoś będzie w środku i albo mu wejdziesz w paradę, albo będziesz musiał czekać pod drzwiami i inni będą widzieć jak stoisz jak kołek? Zastanów się więc, czy naprawdę tak bardzo chce ci się sikać. Nie chce, prawda?

Siedzisz z pełnym pęcherzem, a tu nagle przychodzi miła sekretarka i mówi ci, że masz iść do jakiegoś, dajmy na to, Andrzeja. KTÓRY TO BYŁ ANDRZEJ?! Dziś rano przedstawiali cię wszystkim, ściskałeś dłonie, słyszałeś imiona, ale żeby zapamiętać? Wstyd ci wprost zapytać jak ten Andrzej wygląda i gdzie siedzi, więc wymijająco próbujesz wydobyć te informacje od innych. W końcu okazuje się, że tak niewyraźnie pytałeś, że tak samo niewyraźnie ludzie ci odpowiedzieli, i idź, szukaj teraz tego Andrzeja po wszystkich biurach. No, proszę, idź.

Udało ci się znaleźć Andrzeja, ale stałeś przy nim jak kołek, zamiast usiąść na krześle obok, bo głupio się tak panoszyć (prawda?). W drodze powrotnej odkrywasz, gdzie jest łazienka. Masz to szczęście, że widzisz, że jest ona wolna. Wchodzisz, obczajasz typ zamknięcia, robisz siku i czujesz ulgę. Na te kilkadziesiąt sekund znowu jesteś swój i znowu jesteś sobą. Nim się orientujesz, kończysz robić siusiu i idziesz umyć rączki. Uśmiechasz się do lustra i przypominasz sobie, że jeszcze dziś, o 8:30 byłeś przebojowy, zabawny, znałeś fajne kawały i słuchałeś sobie fajnej muzyki. Teraz jesteś NOWY. Człowieczek-pyłek.

Patrzysz zza swojego nowego biurka na ludzi. Zintegrowanych, rozmawiających, ze wspólnymi sprawami, żartujących ze sobą i z siebie nawzajem. Oni wiedzą gdzie jest papier toaletowy, gdy go zabraknie w łazience, wiedzą w której drukarce znajdę swoje wydruki. Wiedzą jak otwierać drzwi do pracy, gdy się przychodzi jako pierwszy i na luzie wychodzą na przerwy, bo tobie jeszcze nie wypada.

Gdy wybija 17:00, nie wiesz czy od razu wyłączyć komputer, czy w dobrym tonie jest posiedzieć chwilkę dłużej. Dla pewności odczekujesz chwileczkę, zamykasz kompa, mówisz prawie dziarsko “do jutra” i wychodzisz.

Uff, pierwszy dzień przeżyty i, o dziwo, nie było aż tak strasznie. Zdecydowanie gorzej by było, gdybyś od pierwszego kwadransa sypał żartami, anegdotami i przybijał piątki z dyrektorami działów lekko spoconą i drżącą ręką.

Pierwsze dni w pracy są straszne, ale warto być cierpliwym i dać się poznać innym. Nie kozaczyć, ale też nie trzymać kubka w torbie przez pierwsze dwa tygodnie, “bo głupio tak się od razu zadomowić”. Warto brać do pracy śniadania i je jeść, a nie przypominać sobie o nich w drodze do domu, kiedy wieczko serka już jest wypukłe. Warto się pytać, słuchać, dawać sobie rady i prowadzić przez nowe rzeczy, a co najważniejsze – przede wszystkim być sobą, bo nowa praca to zawsze ogromne pole do nawiązywania nowych i niejednokrotnie bardzo trwałych relacji. Warto więc zadbać, by ludzie poznawali prawdziwych nas, a nie biurowe marionetki.

A wszystkim tym, którzy zaczną w następnym roku nową pracę, życzę powodzenia, żeby okres pierwszych dni w pracy trwał jak najkrócej. I żeby chciało Wam się do niej wstawać 😉