Skip to content

SLASJJJJ

Od niedzielnego wieczoru Polska jest jakby lekko przygaszona, smutniejsza i zadumana. Umarła pogodna, młoda i piękna, na dodatek znana wszystkim kobieta. Nikt nie myślał o niej na co dzień, ale odkąd nagle jej zabrakło, myśli o niej każdy. Dlaczego odejście kogoś tak bardzo nas boli, nawet jeśli to ktoś zupełnie nam obcy?

W śmierci zaklęte są: największy lęk, absolut i wszystko to, co wydaje nam się najgorsze. W śmierci też tkwi pewien banał, bo jak inaczej można nazwać fakt, że można doświadczyć jej tylko raz w życiu i zarazem jest to ostatnia rzecz, jakiej będzie nam dane doświadczyć? No i właśnie – czy to faktycznie jest jakieś doświadczenie, czy to po prostu koniec? Że co: zamknę oczy, zasnę i już nigdy nie będzie mi dane nawet pomyśleć o tym, co własnie się stało?

Mnie chyba jednak bardziej przeraża nie myśl o tym, że sama kiedyś umrę, a myślenie o tym, kto z moich bliskich odejdzie przede mną, kiedy to się stanie, czy zdążę się pożegnać i jak się o tym dowiem.

To dość niezwykłe, bo było mi dane doświadczyć, nie tyle śmierci mojego taty, co całego procesu umierania, przy którym śmierć wcale już nie wydawała się straszna. Była ostateczna i nieunikniona, ale kojarzona była raczej ze spokojem i końcem męki.

Kiedy przeczytałam o śmierci Ani Przybylskiej, strasznie mnie to zabolało, a z drugiej strony, poczułam olbrzymi spokój, kiedy przeczytałam, że odeszła w spokoju otoczona rodziną. Pomyślałam wtedy, że pewnie i dla niej śmierć mogła być końcem straszliwej męki, trudu i skazanej na porażkę walki; że odeszła pogodzona z tym losem, z którym ponoć nie sposób się pogodzić.

Ludzie często mówią, że w życiu nie byliby w stanie patrzeć, gdy ktoś umiera i czuć tę bezsilność i że woleliby, żeby ktoś zginął nagle, niż obserwować to przygasanie. Mnie z kolei z trudnością przychodzi myśl o tym, że moja mama po prostu wyszłaby rano z domu i już nigdy do niego nie wróciła. Że w pokoju, który rano opuszczała, nadal stałby kubek po kawie, lusterko do makijażu, szczotka do włosów.

Ze śmiercią w ogóle trudno dyskutować, kwestionować ją, zadawać pytania dlaczego: tak wcześnie / ona / on / teraz? Myślę, że po prostu nie warto takich pytań zadawać, bo są to pytania, na które zwyczajnie nie ma odpowiedzi. A nawet, jeśli by były, to i tak niczego by nie zmieniły – cierpienie pozostawione po śmierci bliskiej osoby, jest nie do złagodzenia.

Czas nie leczy ran, tylko je zabliźnia. Mniej bolą, ale zostają na całe życie. Zmieniają się z nami, z czasem przestają nam tak bardzo przeszkadzać i nie szpecą nas już tak bardzo. Z czasem się zwyczajnie do nich przyzwyczaimy, ale zdarzać się będą dni, w których na nie spojrzymy i przypomnimy sobie skąd się wzięły i jak dobrze było, zanim się pojawiły. Z mojej perspektywy, ten ostatni rodzaj przemyśleń jest najbardziej bolesny.

Kiedy miałam świeże emocje, usiadłam przed komputerem i nie odchodząc od niego nawet na minutę, napisałam w trzeciej osobie reportaż o tym, jak z mojej perspektywy wyglądało pożegnanie z tatą. Niby wiedziałam, że tak to się skończy, a i tak, przeżyłam szok, że jednak nie zdarzył się cud. Dzisiaj pewnie zupełnie inaczej bym o tym opowiedziała, ale obie historie mówiłyby dokładnie to samo.

Minęło sporo czasu, odkąd z mojego życia odszedł mój tata. Na pewno się przyzwyczaiłam. Na pewno absolutnie każdy aspekt mojego życia uległ potężnej zmianie i na pewno nie byłabym tu, gdzie teraz, gdyby nie jego śmierć. Na pewno chciałabym zapytać go jeszcze o wiele rzeczy. Pogadać z nim, jak dorosła kobieta, z dorosłym mężczyzną. Na pewno jestem ciekawa, co by powiedział o mojej pracy, o tym, że lubię pisać i czy lubiłby mojego kota. Mogłabym tych rzeczy „na pewno” mnożyć w nieskończoność.

Nie wiem, co i czy cokolwiek jest po śmierci, ale myślę, że można próbować ją zaakceptować, skoro jest tą jedyną pewną rzeczą w życiu każdego z nas.

Jak? Nie wiem. Jedyne, co przychodzi mi do głowy, to to, że może powinniśmy żyć tak, żeby wykorzystywać wszystkie szanse, wybaczać, próbować, nie marnować sił i czasu, pielęgnować przyjaźnie, dzwonić, pamiętać, spotykać się, rozmawiać i kochać. Żeby nie dać się jej zaskoczyć, kiedy akurat na jutro planowałeś ten długo przekładany telefon…