Dostosuj preferencje dotyczące zgody

Używamy plików cookie, aby pomóc użytkownikom w sprawnej nawigacji i wykonywaniu określonych funkcji. Szczegółowe informacje na temat wszystkich plików cookie odpowiadających poszczególnym kategoriom zgody znajdują się poniżej.

Pliki cookie sklasyfikowane jako „niezbędne” są przechowywane w przeglądarce użytkownika, ponieważ są niezbędne do włączenia podstawowych funkcji witryny.... 

Zawsze aktywne

Niezbędne pliki cookie mają kluczowe znaczenie dla podstawowych funkcji witryny i witryna nie będzie działać w zamierzony sposób bez nich. Te pliki cookie nie przechowują żadnych danych umożliwiających identyfikację osoby.

Brak plików cookie do wyświetlenia.

Funkcjonalne pliki cookie pomagają wykonywać pewne funkcje, takie jak udostępnianie zawartości witryny na platformach mediów społecznościowych, zbieranie informacji zwrotnych i inne funkcje stron trzecich.

Brak plików cookie do wyświetlenia.

Analityczne pliki cookie służą do zrozumienia, w jaki sposób użytkownicy wchodzą w interakcję z witryną. Te pliki cookie pomagają dostarczać informacje o metrykach liczby odwiedzających, współczynniku odrzuceń, źródle ruchu itp.

Brak plików cookie do wyświetlenia.

Wydajnościowe pliki cookie służą do zrozumienia i analizy kluczowych wskaźników wydajności witryny, co pomaga zapewnić lepsze wrażenia użytkownika dla odwiedzających.

Brak plików cookie do wyświetlenia.

Reklamowe pliki cookie służą do dostarczania użytkownikom spersonalizowanych reklam w oparciu o strony, które odwiedzili wcześniej, oraz do analizowania skuteczności kampanii reklamowej.

Brak plików cookie do wyświetlenia.

Skip to content

SLASJJJJ

Od niedzielnego wieczoru Polska jest jakby lekko przygaszona, smutniejsza i zadumana. Umarła pogodna, młoda i piękna, na dodatek znana wszystkim kobieta. Nikt nie myślał o niej na co dzień, ale odkąd nagle jej zabrakło, myśli o niej każdy. Dlaczego odejście kogoś tak bardzo nas boli, nawet jeśli to ktoś zupełnie nam obcy?

W śmierci zaklęte są: największy lęk, absolut i wszystko to, co wydaje nam się najgorsze. W śmierci też tkwi pewien banał, bo jak inaczej można nazwać fakt, że można doświadczyć jej tylko raz w życiu i zarazem jest to ostatnia rzecz, jakiej będzie nam dane doświadczyć? No i właśnie – czy to faktycznie jest jakieś doświadczenie, czy to po prostu koniec? Że co: zamknę oczy, zasnę i już nigdy nie będzie mi dane nawet pomyśleć o tym, co własnie się stało?

Mnie chyba jednak bardziej przeraża nie myśl o tym, że sama kiedyś umrę, a myślenie o tym, kto z moich bliskich odejdzie przede mną, kiedy to się stanie, czy zdążę się pożegnać i jak się o tym dowiem.

To dość niezwykłe, bo było mi dane doświadczyć, nie tyle śmierci mojego taty, co całego procesu umierania, przy którym śmierć wcale już nie wydawała się straszna. Była ostateczna i nieunikniona, ale kojarzona była raczej ze spokojem i końcem męki.

Kiedy przeczytałam o śmierci Ani Przybylskiej, strasznie mnie to zabolało, a z drugiej strony, poczułam olbrzymi spokój, kiedy przeczytałam, że odeszła w spokoju otoczona rodziną. Pomyślałam wtedy, że pewnie i dla niej śmierć mogła być końcem straszliwej męki, trudu i skazanej na porażkę walki; że odeszła pogodzona z tym losem, z którym ponoć nie sposób się pogodzić.

Ludzie często mówią, że w życiu nie byliby w stanie patrzeć, gdy ktoś umiera i czuć tę bezsilność i że woleliby, żeby ktoś zginął nagle, niż obserwować to przygasanie. Mnie z kolei z trudnością przychodzi myśl o tym, że moja mama po prostu wyszłaby rano z domu i już nigdy do niego nie wróciła. Że w pokoju, który rano opuszczała, nadal stałby kubek po kawie, lusterko do makijażu, szczotka do włosów.

Ze śmiercią w ogóle trudno dyskutować, kwestionować ją, zadawać pytania dlaczego: tak wcześnie / ona / on / teraz? Myślę, że po prostu nie warto takich pytań zadawać, bo są to pytania, na które zwyczajnie nie ma odpowiedzi. A nawet, jeśli by były, to i tak niczego by nie zmieniły – cierpienie pozostawione po śmierci bliskiej osoby, jest nie do złagodzenia.

Czas nie leczy ran, tylko je zabliźnia. Mniej bolą, ale zostają na całe życie. Zmieniają się z nami, z czasem przestają nam tak bardzo przeszkadzać i nie szpecą nas już tak bardzo. Z czasem się zwyczajnie do nich przyzwyczaimy, ale zdarzać się będą dni, w których na nie spojrzymy i przypomnimy sobie skąd się wzięły i jak dobrze było, zanim się pojawiły. Z mojej perspektywy, ten ostatni rodzaj przemyśleń jest najbardziej bolesny.

Kiedy miałam świeże emocje, usiadłam przed komputerem i nie odchodząc od niego nawet na minutę, napisałam w trzeciej osobie reportaż o tym, jak z mojej perspektywy wyglądało pożegnanie z tatą. Niby wiedziałam, że tak to się skończy, a i tak, przeżyłam szok, że jednak nie zdarzył się cud. Dzisiaj pewnie zupełnie inaczej bym o tym opowiedziała, ale obie historie mówiłyby dokładnie to samo.

Minęło sporo czasu, odkąd z mojego życia odszedł mój tata. Na pewno się przyzwyczaiłam. Na pewno absolutnie każdy aspekt mojego życia uległ potężnej zmianie i na pewno nie byłabym tu, gdzie teraz, gdyby nie jego śmierć. Na pewno chciałabym zapytać go jeszcze o wiele rzeczy. Pogadać z nim, jak dorosła kobieta, z dorosłym mężczyzną. Na pewno jestem ciekawa, co by powiedział o mojej pracy, o tym, że lubię pisać i czy lubiłby mojego kota. Mogłabym tych rzeczy „na pewno” mnożyć w nieskończoność.

Nie wiem, co i czy cokolwiek jest po śmierci, ale myślę, że można próbować ją zaakceptować, skoro jest tą jedyną pewną rzeczą w życiu każdego z nas.

Jak? Nie wiem. Jedyne, co przychodzi mi do głowy, to to, że może powinniśmy żyć tak, żeby wykorzystywać wszystkie szanse, wybaczać, próbować, nie marnować sił i czasu, pielęgnować przyjaźnie, dzwonić, pamiętać, spotykać się, rozmawiać i kochać. Żeby nie dać się jej zaskoczyć, kiedy akurat na jutro planowałeś ten długo przekładany telefon…