Dostosuj preferencje dotyczące zgody

Używamy plików cookie, aby pomóc użytkownikom w sprawnej nawigacji i wykonywaniu określonych funkcji. Szczegółowe informacje na temat wszystkich plików cookie odpowiadających poszczególnym kategoriom zgody znajdują się poniżej.

Pliki cookie sklasyfikowane jako „niezbędne” są przechowywane w przeglądarce użytkownika, ponieważ są niezbędne do włączenia podstawowych funkcji witryny.... 

Zawsze aktywne

Niezbędne pliki cookie mają kluczowe znaczenie dla podstawowych funkcji witryny i witryna nie będzie działać w zamierzony sposób bez nich. Te pliki cookie nie przechowują żadnych danych umożliwiających identyfikację osoby.

Brak plików cookie do wyświetlenia.

Funkcjonalne pliki cookie pomagają wykonywać pewne funkcje, takie jak udostępnianie zawartości witryny na platformach mediów społecznościowych, zbieranie informacji zwrotnych i inne funkcje stron trzecich.

Brak plików cookie do wyświetlenia.

Analityczne pliki cookie służą do zrozumienia, w jaki sposób użytkownicy wchodzą w interakcję z witryną. Te pliki cookie pomagają dostarczać informacje o metrykach liczby odwiedzających, współczynniku odrzuceń, źródle ruchu itp.

Brak plików cookie do wyświetlenia.

Wydajnościowe pliki cookie służą do zrozumienia i analizy kluczowych wskaźników wydajności witryny, co pomaga zapewnić lepsze wrażenia użytkownika dla odwiedzających.

Brak plików cookie do wyświetlenia.

Reklamowe pliki cookie służą do dostarczania użytkownikom spersonalizowanych reklam w oparciu o strony, które odwiedzili wcześniej, oraz do analizowania skuteczności kampanii reklamowej.

Brak plików cookie do wyświetlenia.

Skip to content

<
p style=”text-align: justify;”>
Cześć Wam, czytelnicy i czytelniczki bloga. Piszę ostatnio straszliwie rzadko, ale bynajmniej nie dlatego, że straciłam serce do pisania, czy do bloga. W ostatnim czasie w moim życiu działo się sporo i wydarzyło się bardzo wiele rzeczy, które musiałam sobie poukładać w głowie i w sercu, żeby wiedzieć, jaki mam do nich stosunek i co one dla mnie znaczą.
<
p style=”text-align: justify;”>
Ostatnie pół roku upłynęło mi pod znakiem bardzo intensywnej pracy, która często pochłaniała mi sporo czasu wolnego i nieco zabierała czas na myślenie o tym, co się ze mną dzieje. To poskutkowało paskudnym sampoczuciem, od którego zaczęłam uciekać nie tylko w moją „ukochaną” używkę, ale i w sen. Potrafiłam przesypiać całe popołudnia i wczesne wieczory, by potem siedzieć do 2:00-3:00 z Krzysiem, który późno wraca z pracy. Rano praca, w dzień praca, po południu praca, potem znowu sen, funkcjonowanie, sen i praca. Po pewnym czasie zorientowałam się, że to dla mnie pułapka, z której nie potrafię się wydostać. Poza tym, za bardzo przypominało mi to najmroczniejsze czasy depresji i odcinania się od świata zamienianiem nocy z dniem, snem, ucieczką w seriale i książki. Poczułam, że nie widzę nadziei na to, by coś mogło się zmienić bez zrobienia czegoś trochę wbrew sobie, by tylko pobudzić się jakoś do życia.
<
p style=”text-align: justify;”>
Ostatnie tygodnie poświęciłam na poszukiwaniu pomocy. Trafiłam do psychoterapeutki, która – choć bardzo miła – zaproponowała mi rozwiązanie, którego nie chciałam. Szukałam więc dalej i… poskutkowało. Podjęłam decyzję o podjęciu nowej terapii, o której myślałam już dużo wcześniej, ale rozeszło się po kościach. Tym razem się nie rozejdzie – złożyłam swój podpis na odpowiednim świstku papieru i od stycznia zaczynam terapię grupową (dla moich ukochanych czytelników poszukujących: wybrałam metodę behawioralno-poznawczą).
<
p style=”text-align: justify;”>
Kiedy podjęłam tę decyzję, w moim sercu i umyśle zagościła od dawna nieobecna nadzieja. Na to, że sobie wreszcie poradzę z największym problemem. Jestem podekscytowana nadchodzącą pracą nad sobą, nowymi metodami, ale także ludźmi, których niebawem poznam, a którzy będą mieli problemy podobne do moich, choć pewnie grupa będzie bardzo różnorodna. 
<
p style=”text-align: justify;”>
Na razie uczę organizm jedzenia śniadań i po raz pierwszy nie dlatego, że tak mówi dieta, ale dlatego, żeby nauczyć się jeść fizjologicznie, a nie kompulsywnie. Wymaga to ode mnie sporo wysiłku, bo w dniu pracowym, śniadanie to dla mnie mordęga.
<
p style=”text-align: justify;”>
Co do diety – nie szaleję, ale oddałam się w ręce słynnego w niektórych kręgach Doktora Filipa, który jest odpowiedzialny za drugi powiew nadziei w ostatnim czasie.
<
p style=”text-align: justify;”>
Nie jestem nastawiona entuzjastycznie do niczego, bo na koncie mam setki porażek – zarówno tych publicznych i deklarowanych, jak i tych osobistych, intymnych. Pozwoliłam sobie jedynie usłyszeć swój wewnętrzny głos, który cicho, ale stanowczo i niezmiennie od kilku miesięcy mówi mi Chcę z tym skończyć. Bardzo chcę z tym skończyć. Nie chcę tak dłużej żyć.
<
p style=”text-align: justify;”>
Niezadowolenie z siebie i z tego, jak prowadzę swoje życie, jak go nie przeżywam, jak je marnuję, odebrało mi każdą i jakąkolwiek potencjalną radość. Z wakacji, z ważnych wydarzeń, z zawodowych kwestii. Odebrało mi pewność siebie, poczucie, że jestem wystarczająco dobra dla moich bliskich. A przecież tyle się dzieje i niebawem grono moich najbliższych osób powiększy się o dwie nowe maleńkie osóbki, a ja chcę się tym cieszyć.
<
p style=”text-align: justify;”>
2017 rok to dla mnie trudny rok, choć rok pełen wielkich zmian. Zmian na lepsze, choć czasem to były i są zmiany trudne i wymagające mnóstwa pracy. A ja się pracy nie boję. I marzę o satysfakcji z tego, co będzie mi się udawało po kolei osiągać. Cieszę się też dlatego, że siłą rzeczy, pracując nad sobą, będę mieć znów mnóstwo obserwacji na temat siebie, świata i różnych zasad, o których nie miałam pojęcia, więc liczę na to, że blog tylko z tego skorzysta.
<
p style=”text-align: justify;”>
A dziś wieczorem, chcę Wam powiedzieć:
<
p style=”text-align: justify;”>
Jestem Justyna, mam 31 lat i ogarniam swoje życie.