Skip to content

Nie da się ukryć, że w moim życiu pojawił się Ktoś i że teraz panuje ten etap, gdzie obłoczki skaczą po tęczy, ptaszki fruwają wokół, a motylki siadają na rączce, którą ów Ktoś trzyma. Bez wątpienia, pijemy sobie z dzióbków i zachowujemy się jak dwa gołąbki. Co prawda mam spory dystans do mówienia o dobrych i to jeszcze takich uczuciach, ale z drugiej strony, dlaczego by o nich nie opowiedzieć?

Każdy człowiek jest inny, a każdy związek, jako koktajl dwojga zupełnie niepowtarzalnych osób, jest jeszcze bardziej wyjątkowy. Każdy związek ma swoją niepowtarzalną historię. Myślę o tym ostatnio sporo, bo przeczytałam kilka reportaży, w których na przykład panie włókniarki opowiadały w niezwykły sposób historię swoich „zwykłych miłości”.
Uważam, że miłość nigdy nie jest zwykła. Może być mniej lub bardziej burzliwa, ale sama w sobie jest zaprzeczeniem przeciętności i zwyczajności. Miłość zawsze jest czymś niepowtarzalnym, niezwykle silnym, trwałym i najważniejszym.
Mam to szczęście, że mam młodszą siostrę, bo to pierwsza w życiu miłość, której pojawienie się pamiętam doskonale. Już jako dorosła osoba czasami wracam do momentu, gdy tata zabrał mnie pod szpital, bo na porodówkę nie wolno było wchodzić, a mama z okna na drugim piętrze pokazała mi małe czerwone coś, za co do końca życia będę w stanie oddać swoje własne.
Mój tata opowiadał mi, że zakochał się w mojej mamie od pierwszego wejrzenia i że kilka tygodni zajęło mu wymyślanie tekstu, z którym mógłby do niej podejść i zagadać. W końcu o nim zapomniał i powiedział podobno: „Cześć, mamy takie same buty”, a mama (jak na trudną do zdobycia przystało), odpowiedziała krótko, że jej się nie wydaje.
Mój 77-letni dziadek, który nie pamięta wielu nieistotnych rzeczy, wciąż przed oczami ma sukienkę, którą moja babcia miała na sobie, kiedy dziadek po raz pierwszy w życiu widział ją na oczy. Ich związek trwa już tyle lat, a mogło skończyć się niewesoło, gdyż dziadek jadąc prosić o rękę babci, wysiadł na chwilę z pociągu, który zdążył mu odjechać sprzed nosa, ze zrozpaczoną babcią w środku.
Znam też historię par dobranych na odwrót, które swoich obecnych małżonków poznały na podwójnej randce.
Czasami sobie myślę, jakie życie jest nieprzeciętne w swojej przyziemności (albo przyziemne w swojej nieprzeciętności), bo pewnie dzisiaj wracałabym sama do domu i nikt nie czekałby na mnie na przystanku, gdyby nie fakt, że kilka tygodni temu wymyśliłam, że na obiad zrobię pierwsze w życiu gołąbki i gdybym tym faktem nie podzieliła się w dość przypadkowej i zdawkowej rozmowie z Ktosiem, który (z racji tego, że pewnie gołąbki potrafi zrobić palcem jednej ręki i to przez sen), dał mi wskazówkę dotyczącą ich gotowania.
Bardzo jestem ciekawa jakie Wy znacie zwykłe-niezwykłe historie miłosne: kto, kogo, kiedy, jak i jaki szczegół przesądził o tym, że ktoś wyszedł z domu 30 sekund później i spóźnił się na tramwaj, tylko po to, by wsiąść do innego, w którym siedziała Ona lub On.
To jak, dorzucicie swoją cegiełkę do zbioru zwykłych-niezwykłych lovestories? 🙂
LoveBirds