Skip to content

Jest środek tygodnia, niewiele po w pół do szóstej po południu. Stoję na przystanku i czekam na pierwszy z trzech autobusów do domu. Jest chłodno, świeci słońce, na przystanku dużo ludzi. Wśród nich wysoki (lubię) dobrze ubrany (lubię) brunet (lubię). Ma dobre buty, dopasowane spodnie, dobrze leżącą skórzaną kurtkę, ułożone włosy i okulary przeciwsłoneczne. Nie chcę się gapić, więc wyciągam gazetę i zaczynam czytać, przyznając przed sobą, że rzadko spotyka się tak ładnych chłopaków.

Nagle słyszę pisk hamujących opon i metr przede mną staje radiowóz. Wybiega z niego dwóch policjantów. Biegną na mnie, mijają, aż dobiegają do jakiejś grupki ludzi. Widzę, że to jakaś grubsza interwencja. Ludzie się gapią, jest afera. Po kilku sekundach widzę, jak trzech policjantów wraca ze schwytanym dresem, którzy wrzeszczy: “Seba, dzwoń do matki!”.

Tych dwóch z radiowozu każdy by zdemaskował – mieli policyjne ubrania. Ten Trzeci nie. Bojówki (nie przepadam), jakieś takie buty dla komandosa (nie mój klimat), krótko ścięty (tak se). Przy pasku ma kaburę i kajdanki. Po bardzo ładnej twarzy ciekną mu krople potu. Sam jeden trzyma tego wyrywającego się, niewątłego w dodatku, dresa i opanowany skuwa go w kajdanki 1,5 metra ode mnie. Ostrożnie, ale zdecydowanie wsadza go do radiowozu, ociera pot ze skroni, zamyka drzwi i samochód odjeżdża.

Kurtyna opada.

Daję głowę, że stałam z otwartą buzią. Kij z aferą, z aresztowaniem, z tym, że były jakieś krzyki. Dla mnie fonia wyłączyła się, gdy zobaczyłam tego źle ubranego trzeciego policjanta. Oto bowiem, objawił mi się FACET

Facet, który swoimi rękami upolował jakiegoś złego gościa, przytrzymał go przez kilka minut sam i nikt nie musiał mu pomagać. Potem, jak gdyby nigdy nic, otarł kilka kropel potu z czoła i odjechał, zostawiając mnie zamurowaną i ściętą z nóg.

Musiałam się ocknąć, bo przyjechał mój autobus. Wsiadłam, skasowałam bilet i usiadłam na poczwórnym siedzeniu, a na przeciwko mnie ten ładny chłopak z przystanku, o którym zdążyłam już zapomnieć.

Torbę na przedramię położył na swoich kolanach, wyciągnął ELLE i zaczął przewracać kartki jednym, uprzednio poślinionym palcem, na którym miał olbrzymi pierścionek w kształcie kolca. Popatrzyłam na jego twarz skrytą za okularami Lady Gagi. Uśmiechnął się.

Naaaaah…