Skip to content

Nie oglądaj się za siebie. Nie patrz wstecz. Nieważne, co było, liczy się tylko teraz.

Mądre to słowa i dużo w nich racji, ale… Olanie nieprzyjemnej przeszłości, to jak zamknięcie resztek jedzenia w plastikowej śniadaniówce i pozostawienie jej na słońcu. Nieruszana, będzie uchodzić twojej uwadze, ale niepokoić cię będzie fakt tego, co w niej zamknąłeś, bo doskonale wiesz, że im dłużej zwlekasz, tym gorzej się w niej dzieje. A gdy już postanowisz przestać ją ignorować i zechcesz umyć, jej otwarcie może zwalić cię z nóg i przyprawić o nudności.

*

Każdy z nas zna ludzi, którzy całym swoim życiem wyrażają tęsknotę i nostalgię za tym, co już dawno się skończyło. A, bo to za Niemca lepiej miasta wyglądały, a za Gierka było wszystko i o nic się nie trzeba było martwić. W młodości, to mogłem tyle, a nawet jeszcze 10 lat temu mogłem wiele, a teraz, to już chuj, pozamiatane. Zasypiasz wieczorem i myślisz, jak kiedyś się przytulaliście przed snem i ile razy zaliczyłaś spóźnień do pracy, bo nie chciał cię wypuścić z łóżka. Kiedyś też zarabiałeś więcej, a ciebie, dziewczyno, było stać na dwie nowe pary butów miesięcznie. Kiedyś również były gumy Donald, gwiazdki z Milki, śmietana w butelkach, a w telewizji leciały fajne rzeczy.

Skończyło się, było i nie jest – nie pisze się w rejestr. Możesz coś z tym zrobić? Nie. Warto siedzieć i rozpamiętywać? Oczywiście, że nie. Można powspominać od wielkiego dzwonu, bo przecież mało co tak potrafi rozbawić, jak dobre historie z przeszłości.

Trzeba jednak odróżnić przeszłość, jako szeroko pojęte minione czasy, od naszej własnej, kształtującej nas przez lata historii. Dlaczego? Bez gum do żucia w sprzedaży i tego, że kiedyś miałeś więcej kasy, jesteś w stanie iść do przodu. Bez uporządkowania naprawdę ważnych spraw z kiedyś – nie zrobisz ani kroku w dobrą stronę.

Podobno ludzie skłonni do odebrania sobie życia, niedługo przed tym wydarzeniem przebąkują coś o wzorze na wszechświat i recepcie na szczęście. Nie należę do tych osób, ale mam za to gotową receptę na nieszczęście i życiową beznadzieję – ignorowanie przeszłości i sygnałów, jakie wysyła nam z tej zakurzonej, obpajęczynionej otchłani.

Jesteśmy chodzącymi gąbkami o chłonności najlepszych produktów Viledy. Czasami nawet nie mamy pojęcia, że coś udało nam się skutecznie wchłonąć i nigdy tego z siebie nie wydalić. Wilgoci coraz więcej, a my zaczynamy brudzić zgromadzonym syfem podłogę, zostawiając ślady, nie mówiąc o tym, że jesteśmy brudni, ciężcy i bezużyteczni.

Żyjemy sobie na tym świecie, robimy rzeczy fajne, ciekawe, rzeczy zwykłe, przeciętne i bezwartościowe, a także popełniamy błędy, ranimy siebie, innych, sami dajemy się zranić. Robimy głupstwa, podejmujemy ważne decyzje, które zawsze mają jakieś konsekwencje, a wszystkie te doświadczenia często wrzucamy do jednego wora, który poza tym, że gdzieś tam sobie jest, nic innego nie robi. Stoi w kącie, za naszymi plecami i straszy bałaganem i kotłem, który w sobie chowa.

A ma w sobie naprawdę wiele. To uczucie, które miałeś, kiedy spadłeś z roweru, a twój kolega cię wyśmiał, mimo tego, że krew tryskała ci z brody. Ten strach, który przynosiłeś do domu, kiedy dostałeś uwagę. Tę niepewność, którą miałaś, kiedy koleżanka przepytywała cię przy innych ze znajomości piosenek rzekomo ulubionego zespołu, a ty zwyczajnie z tych nerwów zapomniałaś słów. Chowa się tam to uczucie, kiedy po raz pierwszy ktoś bezprawnie zabrał ci coś, co należało do ciebie. Pierwsze uczucie, jakie pozostawia po sobie czyjaś nielojalność, smak każdej jednej porażki. Jest w tobie ten moment, kiedy on mówi ci, że już cię nie chce, jest ten paraliż, który miałeś przed wyjściem z domu i spotkaniem z nią. Są w tobie łzy twojej matki, która nie miała do ciebie siły i jest ten strach, który masz zawsze wtedy, kiedy może jej się coś stać. Tkwi tam ta potworna obawa, czy cię przyjmą do paczki, czy zaproszą na imprezę, czy będą chcieli się z tobą zadawać. Jest też to przekonanie, że zawsze musisz coś dać, żeby ktoś coś chciał mieć z tobą coś wspólnego (w końcu tak cię nauczyli koledzy ze starszych klas).

Dziś możesz mieć 23, 28, 32 lata. Wyglądać pięknie. Nosić się dobrze. Być samodzielną jednostką. Zdolną, ambitną, pracowitą. Możesz mieć wianuszek znajomych, grono bliskich przyjaciół, możesz mieć kolejeczkę adoratorek i adoratorów, a wewnątrz czuć się jak brzydkie kaczątko, którego nie chce stado. I nie, nie jest to użalanie się nad sobą. Ty po prostu jesteś przekonany, że tak właśnie jest i żyjesz według tej reguły, mimo, że orzesz jak wół, by tak nie robić.

Własnej wartości nie można zbudować nigdzie indziej, jak w samym sobie, a jej fundamenty nie mogą poza to wnętrze wychodzić. Niestety, nie ma najmniejszej możliwości, by ktoś nam w tym pomógł, mimo, że w drugą stronę, udział innych jest nieoceniony!

Niedawno późnym wieczorem wracałam sama do domu. Wiedziałam, że jeśli się nie pospieszę, ucieknie mi jeden autobus, potem drugi, a na końcu trzeci. Szczerze mi to zwisało. Szłam wolno, wręcz się wlokłam na przystanek, a głowę miałam stukilową – tak ciężką od różnych myśli na temat tego, co zrobić, żeby było wszystkim ze mną dobrze.

W pewnym momencie doszłam do świateł i stanęłam na przejściu. Nie wiem jak to się stało, ale przez ułamek sekundy miałam uczucie, że mam cztery, może pięć lat. Ze zgrozą pomyślałam wtedy, że to dziecko, ta ja sprzed ćwierć wieku, to… przecież ta sama osoba. Że to dziecko i to wszystko, co kiedyś wchłonęło, siedzi gdzieś pod żebrami i ma te same lęki, co wtedy, gdy spadło z trzepaka na brodę, albo wtedy, kiedy dostało pierwszą złą ocenę.

Tak, owszem, teraz jestem dorosła, sama spokojnie mogłabym mieć już swoje dzieci, ale dotarło do mnie, że przede wszystkim, powinnam zająć się tym dzieckiem, które już mam, tam w środku.

Dziś jestem w stanie powiedzieć tej małej mnie, że nic się nie stało, że zęby jeszcze raz rosną. Że czwórki to też dobre oceny. Że nie mamy wpływu na to, czy ktoś nam powie coś niemiłego, albo nas wykopie z drużyny. Że może Ola ma dłuższe włosy, ale jej też są śliczne i też jej kiedyś tak urosną. Jestem w stanie ogarnąć tę nastoletnią burzę hormonów, która czasami wypycha ją na kilka godzin na spacer z psem, byleby mieć cień szansy, że spotka tego chłopaka. Powiedzieć jej, że jeśli ktoś jej nie szanuje, sam nie zasługuje na jej uwagę. Wytłumaczyć jej to dobrze, a przynajmniej spróbować. I wreszcie – że najważniejsze, by czuła się dobrze i była sobą. Naprawdę sobą.

Pamiętaj, kim jesteś. A jeśli zapomniałeś, to zrób wszystko, by sobie o tym przypomnieć.

Na szczęście, daleko szukać nie musisz.

image