Skip to content

Zdecydowaliśmy, że jednak pojedziemy w tym roku na wakacje. Wybraliśmy termin dziki, bo tuż przed świętami, ale z drugiej strony będzie to jak połączenie dwóch najlepszych chwil w roku: wakacji i wigilii.
Za destynację obraliśmy Egipt, bo dużo terminów, jest rafa i można nurkować, a także jest tam wciąż bardzo ciepło, a stosunkowo blisko. No i tak im do tego wywczasu bliżej, tym większe zaczynam łapać schizy. Że przecież lot samolotem i wszystko może się stać. Co chwilę jakiś samolot ma awarię, raz na jakiś czas słychać o katastrofach, a do tego coraz częściej o zestrzeleniach. No i jakoś tak sobie racjonalizuję, że tych tragicznych lotów stosunkowo jest niewiele, że naprawdę, statystycznie to mało prawdopodobne, by nam się coś stało i już prawie jestem wyleczona, gdy okazuje się, że właśnie były jakieś zamachy w Kairze.
Okej, wiem. Strzelanina w Zakopanem nie ma wpływu na bezpieczeństwo w Sopocie, ale jestem na siebie zła, że zamiast wizualizować sobie drinki z palemką, to się zwyczajnie boję jechać, bo w głowie mam tylko scenariusze na wypadek gdyby.
W każdym razie, na wypadek gdyby coś mi się stało, to wiedzcie, że lubiłam to miejsce. Amen.