Poniedziałek – wiadomo. Rzekomo najbardziej irytujący dzień w tygodniu, a więc skoro poziom irytacji z automatu jest dziś większy, to dlaczego by go nie zwiększyć? Ostatnio mnie naszło na przypomnienie sobie króciutkiej listy najbardziej irytujących mnie słów, które ludzie nałogowo zwykli wymawiać źle. Macie swoje typy? Zobaczymy czy się pokryją.
Skype wymawiany jako skejp
Umówmy się – żyjemy w świecie, gdzie angielski jest niemal tak powszechny, jak niemiecki podczas okupacji. O ile jestem w stanie zrozumieć, że moja babcia nie miałaby pojęcia jak wymówić Skype, tak nie rozumiem, jak 90% ludzi, którzy w liceum mieli angielski, kaleczy to słowo niemożliwie.
Założę się, że niemal każdy, kto miał styczność z angielskim (nawet fonetyczną), wie, że słowo sky (niebo) wymawia się jako [skaj] (chociażby z piosenki Wilków). Skype zawdzięcza swoją nazwę skrótowi od sky-peer-to-peer. Potem przekształcił się w Skypera, aż w końcu Skype [skajp] stał się Skype’m [skajpem].
Chef wymawiany jako czif
Tutaj trochę bardziej rozumiem błąd wynikający z niedopatrzenia różnicy pomiędzy szefem kuchni a szefem firmy. Nie rozumiem jednak, jak w kraju, w którym tłumy zasiadające przez kolejnymi edycjami MasterChefa i Top Chefa, osłuchane z setkami zajawek i tysiącami razy, w których padały nazwy tych programów, wymawiają je po swojemu. Chief [czif] to szef jakiejś firmy, mechanik na statku lub wódz. Chef [szef] to szef kuchni.
Serio, słyszeliście, żeby ktokolwiek w TV mówił kiedykolwiek „masterczif” albo „top czif”?!
Bruschetta wymawiana jako bruszczetta
Język włoski jest melodyjny, śpiewny, delikatny i miękki, ale jest językiem włoskim, dlatego stosowanie zasad z niemieckiego i angielskiego jest tak samo trafionym pomysłem, jak stosowanie ich w polskim. Nie mówimy przecież [spadżetti], skoro w angielskim „g” wymawia się jako „dż”.
Po włosku „ch” wymawia się jako „k”, dlatego pijecie Chianti jako [kjanti], nie [czjanti]. A bruschetta [brusketta] całkiem spoko z winem smakuje.
Apple wymawiane jako ejpyl
To jest przedziwna sprawa, bo w szkole wszyscy dobrze wiedzieli, jak mówić po angielsku na jabłko. Przy wymawianiu marki już nagle zaczynają się schody. Może to przez te wszystkie i [aj] przed nazwami żeśmy się odzwyczaili od zwykłego jabłka i zaczęli tworzyć różne ejple, ajple i podobne dziwactwa.
Czy za pięćdziesiąt groszy, czy za osiem tysięcy, jabłko zawsze będzie jabłkiem, a apple – [aepl].
Czekam na Wasze typy obcojęzycznych koszmarów!