Dostosuj preferencje dotyczące zgody

Używamy plików cookie, aby pomóc użytkownikom w sprawnej nawigacji i wykonywaniu określonych funkcji. Szczegółowe informacje na temat wszystkich plików cookie odpowiadających poszczególnym kategoriom zgody znajdują się poniżej.

Pliki cookie sklasyfikowane jako „niezbędne” są przechowywane w przeglądarce użytkownika, ponieważ są niezbędne do włączenia podstawowych funkcji witryny.... 

Zawsze aktywne

Niezbędne pliki cookie mają kluczowe znaczenie dla podstawowych funkcji witryny i witryna nie będzie działać w zamierzony sposób bez nich. Te pliki cookie nie przechowują żadnych danych umożliwiających identyfikację osoby.

Brak plików cookie do wyświetlenia.

Funkcjonalne pliki cookie pomagają wykonywać pewne funkcje, takie jak udostępnianie zawartości witryny na platformach mediów społecznościowych, zbieranie informacji zwrotnych i inne funkcje stron trzecich.

Brak plików cookie do wyświetlenia.

Analityczne pliki cookie służą do zrozumienia, w jaki sposób użytkownicy wchodzą w interakcję z witryną. Te pliki cookie pomagają dostarczać informacje o metrykach liczby odwiedzających, współczynniku odrzuceń, źródle ruchu itp.

Brak plików cookie do wyświetlenia.

Wydajnościowe pliki cookie służą do zrozumienia i analizy kluczowych wskaźników wydajności witryny, co pomaga zapewnić lepsze wrażenia użytkownika dla odwiedzających.

Brak plików cookie do wyświetlenia.

Reklamowe pliki cookie służą do dostarczania użytkownikom spersonalizowanych reklam w oparciu o strony, które odwiedzili wcześniej, oraz do analizowania skuteczności kampanii reklamowej.

Brak plików cookie do wyświetlenia.

Skip to content

W niedzielę po raz pierwszy odkąd mieszkam w Warszawie odwiedziła mnie moja Mama. Po raz pierwszy nie towarzyszył mi tej wizycie lęk, ani obawa przed krytyką (porządku, czystości, stanu). Z jednej strony, obiektywnie rzecz biorąc nie ma tu czego krytykować, ale z drugiej – wiecie jak jest. Lęk jest tylko w naszej głowie, niezależnie od tego, czy jest uzasadniony, czy nie.

Dzisiaj Mama wyjechała. Przez dwa i pół dnia jej pobytu, zabrałam ją na koncert, do dwóch ulubionych miejsc, w których dobrze karmią, poobwoziłam (Mama ma kłopot z chodzeniem) po stolicy i przeczołgałam po centrach handlowych (obie nie mamy jeszcze sukienek na ślub siostry).

Dziś Mama się ubrała, zjadłyśmy razem śniadanie, ja pracowałam, a w tym czasie ona się malowała. W tle leciało "Na Wspólnej". Potem wyszłyśmy razem z domu, wzięłam psa na spacer i odprowadziłam Mamę do samochodu. Pożegnałyśmy się i ona odjechała, a ja poszłam w stronę trawników.

I znowu wróciło do mnie najbardziej traumatyczne wspomnienie z dzieciństwa. Duszące, paraliżujące, podszyte paniką uczucie, towarzyszące każdemu wyjazdowi na kolonie, wakacje u babci, obozy. Mam 31 lat i poczułam znowu tę histerię, która powodowała, że potrafiłam wybiegać z autokarów i wieszać się na mamie i błagać ją, by nie pozwoliła mi jechać.

Okazuje się, że w wieku 31 lat można się poczuć tak malutkim, jak wtedy, gdy było się pierwszoklasistą. Ale tym razem nie pobiegłam za samochodem, nie płakałam. Nie dałam się obezwładnić. Poszłam z psem w trawę omijając niepozbierane kupy i postanowiłam sobie zrobić bukiet z "polnych" kwiatów. Chciałam mieć kwiatki w wazonie na pocieszenie i w nagrodę za opanowanie lęku separacyjnego w umyśle 31-latki. Co z tego, że połowa z nich była mokra i to zapewne nie od deszczu.

Kwiatki to kwiatki.