Sprzątam dziś dom przed wyjazdem, bo nie znoszę skądś wracać do nieposprzątanego mieszkania. Sprzątam dziś na tyle dokładnie, że trafiłam na albumy ze zdjęciami, które w moim domu są jakimś tematem tabu. Nie znoszę wracać do starych zdjęć, bo nie potrafię ze spokojem ich oglądać. Dzisiaj jednak było inaczej.
Ubiegłej nocy miałam dość niepokojące przeżycie, mianowicie dusiłam się i we śnie, i w rzeczywistości. W cztery różne sny wplotła mi się scena duszenia, w której nie mogłam złapać tchu i musiałam powoli brać małe oddechy, żeby znów móc oddychać.
W końcu z któregoś snu się wybudziłam i zdałam sobie sprawę, że leżę na wznak, z rozrzuconymi na boki rękami i faktycznie się duszę w takiej pozycji. Karnie obróciłam się na drugi bok i lekko wystraszona zasnęłam.
Dziś podczas tych porządków wyciągnęłam z segregatora dwa zlepione okładkami albumy i z ulgą zobaczyłam, że to zdjęcia moje i mojej siostry, kiedy ja miałam siedem lat, a ona roczek. Nagle zobaczyłam jedno zdjęcie, którego najpierw się bardzo przestraszyłam, a potem wybuchnęłam śmiechem, od którego się popłakałam.
Jestem pełna podziwu dla mojej mamy lub taty, że się nie przerazili widząc takiego trupka na łóżku obok. I dla wszystkich tych, którzy czasem ze mną śpią w tym samym łóżku, lub tuż obok i nie uciekają na mój widok, bo daję głowę, że wyglądam tak samo. No, tylko, że z kompletnym uzębieniem.