Skip to content

Nie planowałam w moim cyklu tego tematu, jednak w tej chwili nie jestem sobie w stanie wyobrazić, że mogłoby go zabraknąć. Po publikacji poprzednich odcinków Krótkiego Poradnika Odpowiedzialnego Seksu, otrzymałam od Was kilka komentarzy, sporo wiadomości prywatnych oraz kilkanaście maili dotyczących pewnej poruszanej przeze mnie kwestii. Co gorsza, były to wiadomości nasycone mylnymi przekonaniami i błędnymi informacjami na jej temat. Dlatego ten wpis w całości pragnę poświęcić wyjaśnieniu Waszych wątpliwości.

Od początku tego roku na polskim rynku dostępny jest lek antykoncepcyjny, zażywany po stosunku, który można kupić bez recepty. Temat piorunem obiegł polskie media. Było dużo, było wszędzie, było chaotycznie: z lewa, z prawa. Ci, co za, przekrzykiwali tych, którzy są przeciw. Ci protestujący, w dodatku źle poinformowani, oskarżali zwolenników o zwyrodnienie, wynaturzenie oraz odczłowieczenie. Było więc jak zwykle: głośno i bez jakiejkolwiek merytorycznej dyskusji i medycznych faktów na temat tak zwanej tabletki po. Szopka i cyrk wzięły górę nad edukacją.

Ale ok, spróbujmy coś z tym zrobić.

Tabletka, o której piszesz to bomba hormonalna rujnująca zdrowie.

Błąd. Tabletka „dzień po” bez recepty, nie zawiera hormonów, ale modulator receptorów progesteronowych (octan uliprystalu w dawce 30 mg). Octan uliprystalu łączy się z receptorami, z którymi zwyczajowo wiąże się progesteron (jeden z hormonów płciowych), co ogranicza wpływ tego hormonu na organizm. W efekcie tabletka opóźnia uwolnienie komórki jajowej, czyli owulację. Efekt jest jasny: do wystąpienia owulacji, plemniki nie są w stanie zapłodnić nieuwolnionej komórki jajowej, bo jej nie ma.

Możliwe skutki uboczne przyjęcia tabletki to ból głowy, nudności i bolesna miesiączka. Dla porównania: skutki uboczne paracetamolu to: alergia, nudności, wymioty, uszkodzenia wątroby, nerek i zaburzenia układu krwionośnego.

Co więcej, octanem uliprystalu leczy się mięśniaki macicy, w dawkach dużo większych, niż te zawarte w pigułce. Kobiety poddane terapii zachodziły w zdrowe ciąże i nie obserwowano u nich żadnych dodatkowych problemów.

Tabletka powoduje bezpłodność.

Tabletka może przesunąć cały cykl o tydzień, jednak jej skutki uboczne dotyczą tylko i wyłącznie cyklu, w którym lek został wzięty. Po tym czasie, wszystko wraca do normy, a kolejny cykl odbywa się bez żadnych zakłóceń.

Tabletka skuteczna jest przez trzy dni, a to 72h. Ty piszesz o 120. Popraw sobie.

Tabletka, o której piszę działa przez ok. 120 godzin, czyli pięć dni. Tabletki, które dostępne są na receptę, to inne tabletki, oparte na innych substancjach i o innym działaniu. Czas ich działania zazwyczaj określa się na 72 godziny.

Przy braniu tabletki warto pamiętać, że niezależnie od czasu jej działania, należy przyjąć ją jak najszybciej, tak, by do owulacji nie zdążyło dojść i byśmy byli w stanie ją wstrzymać na 5 dni.

Tabletka nie pozwala zagnieździć się zapłodnionemu jajeczku w ścianie macicy.

Legendę tę, a przede wszystkim wielką bzdurę można znaleźć między innymi na popularnych portalach dotyczących zdrowia, na których informacje są zamieszczane bez konsultacji z lekarzami. To logiczne: jeśli tabletka będzie przyjęta w ciągu 120 godzin od niezabezpieczonego stosunku, to nie ma owulacji (lub jeszcze nie ma) i w związku z tym nie ma się co zagnieżdżać. Jeżeli doszło do owulacji, to octan uliprystalu (30) NIE może mieć działania antykoncepcyjnego.

Źródło i podstawa tej wiedzy: Creinin etal z 2010 i Glasier et al też z roku 2010, Gemzell Danielsson z 2012.

Bez sensu, teraz wszyscy będą bezmyślnie kupować tabletki po, bo im się nie będzie chciało myśleć o antykoncepcji.

Jest to bardzo mało prawdopodobne, bo antykoncepcja postkoloitalna, to antykoncepcja awaryjna, która powinna być traktowana doraźnie z wielu względów: rozregulowuje cykl, jeśli doszło owulacji jest zupełnie nieskuteczna, a kobiety wiedzące dokładnie kiedy mają owulację, należą do zdecydowanej mniejszości.

Lek nie należy też do tanich. Za opakowanie zapłacimy minimum 120zł, tak więc dla nastolatków chcących bezkarnie łykać tabletki jak dropsy, jest to dość spora przeszkoda.

A co, jeśli farmaceuta odmówi mi sprzedaży leku?

Krążą legendy, że farmaceuta ma prawo powołać się na klauzulę sumienia i nie wydać leku. Farmaceuta może odmówić wydania leku tylko w ściśle określonych sytuacjach (podejrzenie co do autentyczności recepty, jej nieważność, wiek lub tożsamość osoby kupującej receptę). W pozostałych sytuacjach musi kierować się dobrem i wolą pacjenta, a więc i wydać lek, po który pacjent przychodzi. Jeśli jednak farmaceuta twierdzi, że w jego aptece leku nie ma, wtedy należy udać się do innej apteki.

Warto jednak być stanowczym i zamiast nieśmiałego Przepraszam, czy dostanę coś na stosunek z wpadką?, powiedzieć: Poproszę tabletkę po, tę z octanem uliprystalu lub podać jej konkretną nazwę. Farmaceuci pracujący w aptekach, w których jest tabletka po bez recepty czasem sabotują jej sprzedaż poprzez brak postawy proaktywnej. Oznacza to, że mimo, że dokładnie wiedząc czego potrzebujecie, nie proponują odpowiedniego rozwiązania. Jeśli poprosicie o konkretny lek (wymieniając jego nazwę lub substancję czynną), zostanie on Wam sprzedany bez problemu. Jedyny warunek: musicie mieć ukończone 15 lat.

Gdyby wszystko było ok, to farmaceuci wydawaliby te leki.

Czym innym są kwestie medyczne i merytoryczne, a czym innym przekonania. Farmaceuta odmawiający wydania leku najprawdopodobniej nie zgadza się ogólnie z faktem, że ktoś uprawia seks, z którego nie chce mieć dzieci.

Dlaczego więc farmaceuta sprzedaje zwykłe tabletki antykoncepcyjne bez zająknięcia? Dlatego, że przepisał je lekarz, a więc ktoś, wobec kogo farmaceuta musi być posłuszny i wykonywać jego zalecenia. Przy tabletce bez recepty może się pobawić w moralizatora.

Ja za to w moralizatora bawić się nie będę. We wcześniejszych wpisach wyjaśniałam Wam, dlaczego postanowiłam uruchomić ten cykl i jaki cel mi przyświeca. Nie wnikam w Wasze poglądy, nie chwalę ich, ani nie ganię. Uważam jednak, że mamy prawo i obowiązek wiedzieć i mieć dostęp do prawdziwych i obiektywnych informacji, bo tylko na podstawie takiej wiedzy, jesteśmy w stanie odpowiedzialnie decydować o sobie i własnym życiu.

Za wysoce nieetyczne uważam straszenie, manipulację i wpędzanie w poczucie winy na podstawie wymyślonych faktów, które z rzeczywistością nie przecięły się w żadnym punkcie. Za oburzający i odrzucający uważam sposób prowadzenia w Polsce debaty publicznej na tematy związane z edukacją seksualną, nie mówiąc już o tematach tak ciężkich, jak aborcja i in vitro. Jedyne, co chcę i mogę Wam dać, to wiedzę, z której możecie skorzystać.

Bo czasem życie zwyczajnie może nieprzyjemnie nas zaskoczyć.

Jak? Przeczytajcie te trzy historie.

Zajrzyjcie też do Nishki, która kilka miesięcy temu również poruszała kwestię antykoncepcji awaryjnej.

KPOS 2