Skip to content

<
p style=”text-align: justify;”>
Dzisiaj będzie dużo oglądania. Jak pewnie mogliście już gdzieś tu zobaczyć, lubię robić zdjęcia, a jeszcze bardziej lubię je oglądać. Miałam ogromne szczęście, że dziś znalazłam blog, na którym pan Rafał Bigda umieszcza zdjęcia miasta, w którym się urodziłam, wychowałam, i do którego po latach na dwuletnią chwilę wróciłam. Jeszcze większe szczęście polega na tym, że autor bloga prawdopodobnie mieszka w okolicach, w których spędziłam całe swoje dzieciństwo i młodość.
<
p style=”text-align: justify;”>
Musiało minąć prawie 31 lat, żebym dostrzegła, że mój świat mający mniej więcej cztery kilometry kwadratowe, w którym zdzierałam kolana, traciłam zęby, zakochiwałam się i uciekałam przed chłopakami w śmigus dyngus, wygląda delikatnie mówiąc dość przytłaczająco. Zapamiętałam go jednak zupełnie inaczej. Taka ciekawa konfrontacja wspomnień z teraźniejszością.
<
p style=”text-align: justify;”>
Napisałam ten wpis w 2014 roku, mnóstwo się od tego czasu zmieniło, ale wspomnienia są wciąż te same i nabierają coraz lepszego smaku. Nie bez kozery zaktualizowałam ten wpis, bo Zabrze walczy o tytuł Miasta Roku i na razie ma mało głosów. Ja wiem, że są pewnie piękniejsze miasta z lepszą historią, ale w moim życiu nawet Nowy Jork czy Malediwy nie przysłonią piękna, jakie ma w sobie Zabrze, które kocham całym sercem!

<
p style=”text-align: center;”>
Zaczynam od tego zdjęcia, bo pośrodku jest mój blok. Mój pokój był w drugim balkonie od prawej, na ostatnim piętrze.
<
p style=”text-align: center;”>

<
p style=”text-align: center;”>
Pod moim balkonem było boisko, które jeszcze raz tu się pojawi, ale to na tym zdjęciu widać latarnię, pod którą się po raz pierwszy w życiu pocałowałam.

<
p style=”text-align: center;”>
Przez prostopadle ułożone bloki i garaże, akustyka na placu była tak dobra, że słyszałam z dziesiątego piętra rozmowy ludzi, którzy siedzieli na tej huśtawce.
 

<
p style=”text-align: center;”>
Po drugiej stronie bloku miałam piękny park, w którym zapaliłam pierwszą fajkę popijając ją pierwszym w życiu piwem (malboras+Lech). Efekt? Najszybsza bania w życiu. W sobotę o 16:00.
 
<
p style=”text-align: center;”>

<
p style=”text-align: center;”>

Za parkiem wychodziło się na murki pod DMiT. Taki zabrzański PKiN.

<
p style=”text-align: center;”>

Za „domitem” jest już “miasto”. Pod tym wiaduktem zawsze są korki, a kiedyś znudzone dzieci rzucały we mnie z niego kamieniami. Po tym wiadukcie jeździ pociąg. W prawo do Katowic i Krakowa, w lewo do Gliwic. Mam dzisiaj taki nastrój, że doszukuję się ukrytych znaczeń, a więc na tym wiadukcie można zobaczyć dwa najważniejsze kierunki w moim życiorysie (pod tym zdaniem powinna lecieć smutna sonata 😉 ).


<
p style=”text-align: center;”>
Trochę codzienności z przeszłości: to tutaj w latach 2013-2015 spędzałam każdy poranek między 8:23, a 8:30.
 
<
p style=”text-align: center;”>
 

<
p style=”text-align: center;”>
Ten sam park w kolorze. Kiedyś skręciłam w nim nogę i nieświadoma urazu poszłam do szkoły. Na matematyce zorientowałam się, że coś jest nie tak, bo zamiast kostki miałam opuchliznę w kształcie grejfruta.
<
p style=”text-align: center;”>

„Elemy lajty za 4,70 poproszę i jeszcze zapałki”.

<
p style=”text-align: center;”>

<
p style=”text-align: center;”>
Tamtędy chodziłam w trzech przypadkach: idąc z psem na dłuższy spacer, do Zuzy na wagary z angielskiego, albo na korepetycje z biologii.

<
p style=”text-align: center;”>
Raz w życiu jako gówniara, poszłam na całonocną imprezę, o której rodzice nie mieli zielonego pojęcia. A jako, że ja nie miałam pojęcia o piciu wódki, ani o tym, że nie należy jej mieszać, to najbardziej pamiętny walk of shame jaki miałam w życiu odbyłam właśnie przez to podwórko. Pewnie dlatego, że jest tak bardzo schowane i ciemne.
<
p style=”text-align: center;”>

<
p style=”text-align: center;”>
Znowu widać moje okna. Najśmieszniejsze jest to, że zawsze, kiedy skądś wracałam i widziałam te okna, myślałam tylko o jednym: co będzie na kolację?
<
p style=”text-align: center;”>

<
p style=”text-align: center;”>
Wygląda mi to na maj. Nie wiem dlaczego, ale w taką pogodę najbardziej lubiłam wychodzić z psem. Podjeżdżające na parking samochody rozjeżdżały kałuże, a jak się okazuje, jest to dźwięk, który działa na mnie bardzo kojąco. No i zapach mokrego asfaltu i trawy…

<
p style=”text-align: center;”>
Po czym widać, że wszyscy z podwórka dorośli? Ludzie zaczęli parkować pod trzepakiem, a te cztery zespawane rury i ławka z prętów były całym (i wystarczającym!) placem zabaw dla 20-30 dzieci. No i na tym trzepaku też wybiłam sobie kilka mleczaków.


<
p style=”text-align: center;”>
A dzięki takim widokom jak te trzy, kocham zimę.
<
p style=”text-align: center;”>
 
<
p style=”text-align: center;”>
Zburzona fabryka, zaniedbane mury, dziury w jezdni, dzikie budynki z brzydkiej cegły, zapuszczona trawa – zgadzam się. Ale dla mnie to na zawsze będzie najlepsze miejsce w mieście.
<
p style=”text-align: center;”>
***
<
p style=”text-align: center;”>
I jeszcze taki smaczek: sklep, z którego jako dziecko byłam dumna, bo nikt nigdy nie nazwał niczego moim imieniem. I już wtedy fascynowało mnie to, ze ktoś zerżnął szyld z etykiety mydła 🙂

 
<
p style=”text-align: center;”>
Wszystkie zdjęcia pochodzą z bloga Fotosubiektywnik Zabrzański.