Skip to content

347

Dzisiaj trudno było mi znaleźć coś, co mnie ucieszyło i było dobre. Wszystko przez to, że wyczekiwana przeze mnie od miesięcy wiadomość nie zawierała treści, na które bardzo, ale to bardzo liczyłam. Wręcz przeciwnie.
No, ale ten cykl jest o przyjemnych rzeczach. A przyjemnie dziś było pojechać do miasta i zrobić zakupy wielobranżowe (kosmetyki, chemia, spożywka i leki) w czterech różnych sklepach i to nieznajdujących się w centrum handlowym. Chodziłam od sklepu do sklepu po ośnieżonym chodniku, jak ludzie dwadzieścia lat temu i czerpałam z tego faktu radość. Trafiłam też do sklepu mięsnego w centrum Zabrza, w którym są jeszcze prawdziwe w świecie kafelki we wzory i zapewne pamiętają czasy młodości moich dziadków. Znalazłam też w sklepie z chemią niemiecką [miejsce na parsknięcie] mój ulubiony płyn do płukania, jakim jest żółty Softlan. Nie miałam dziś ani jednego problemu ze skrętem w lewo.
Jadłam też dobry babciny rosół i zrobiłam babci bardzo udany (jak na moje możliwości) manicure hybrydowy.
Finito!
***
Nie podoba mi się świat, w którym wszystko dookoła jest złe, więc tak sobie myślę nad rozpoczęciem codziennego spisu dobrych rzeczy, które mnie spotkały, albo których świadkiem byłam.
Do końca roku zostało 348 dni, więc codziennie będę sobie odliczać do końca roku. A nuż się okaże, że to najlepszy rok dotychczas?
#349DobrychRzeczy
Może dołączycie?