Skip to content

ooooo

Zaczyna się od postanowienia. Chcesz się lepiej poczuć, zrzucić kilka kilogramów do letnich spodni, dobrze się odżywiać, mieć więcej energii, poprawić wyniki badań. Powody pójścia na dietę lub zmiany nawyków żywieniowych są naprawdę różne, ale łączy je jedno: niezwykle łatwo jest złamać postanowienie wytrwania w nich.

Mimo, że nie są obce Wam kwestie moich problemów z wagą, muszę nadmienić, że od kilku lat odżywiam się najczęściej bardzo zdrowo. Nie jem żadnych rzeczy z torebek, nie używam glutaminianu sodu, a więc magi czy wegety, raczej nie jem smażonych rzeczy, nie mam w lodówce majonezu, a sałatka to dla mnie świeże warzywa, a nie mieszanka ryżu, sera i szynki konserwowej.

Niejednokrotnie jednak podejmowałam różne (mniej, lub bardziej skuteczne) próby wprowadzania diet, czy nawyków żywieniowych, ale zawsze zostawały one przerwane przez jakiś dziwny splot wydarzeń. Ów dziwne sploty wydarzeń zazwyczaj kumulowały się w okolicach weekendów i przybierały różnoraką postać. Między innymi:

  1. Piwa. Albo trzech. Albo pięciu.

Bo wiadomo – jak już się wyjdzie ten raz na miesiąc na miasto, to zazwyczaj w piątek. A jak już się wyszło w piątek, to się przecież trzeba napić. No, a piwo w knajpach już przestało smakować jak woda z pianą, więc można się wreszcie nim delkwoać. Delektować znaczy się. Poza tym, to tylko jeden dzień w tygodniu. Nic się nie stanie.

  1. Wszystkiego tego, co zjesz po tych trzech lub pięciu piwach.

Totalny odkurzacz kuchni, tuż po przekroczeniu progu mieszkania. Kanapka na grubej pajdzie chleba. Żółty ser, masło, tłuszcz, tłuszcz i jeszcze raz tłuszcz. Ketchup, szynka, ser, pomidor, sól, pieprz. Byle dużo i byle załatało poharatany brzuszek do rana. No, a potem dwa dni dochodzenia do siebie i jedzenia w „łatającym stylu”.

  1. Świąt.

Nie da się w Święta nie zjeść barszczu z uszkami, albo pierogów, karpia, ziemniaków, kapusty z grzybami, ciasta. A to, że święta trwają kilka dni, a potem jeszcze dojada się resztki, to całkiem inna kwestia. Przed sylwestrem się nie opłaca przechodzić na dietę, bo za kilka dni znów się poszaleje, więc tak do drugiego stycznia (minimum!) przerwa.

  1. Dobrze gotujących znajomych.

Jesteś na diecie, którą nawet lubisz, ale bardziej lubisz swojego dobrze gotującego znajomego, który właśnie dziś zrobił bezę Pavlovej, tartę z cukinią, piankę jogurtową, chilli con carne i spring rolls. Odmówisz? Chyba żartujesz!

  1. Wizyty (u) babci.

Najszybszy obiad według ciebie? Sałatka, ewentualnie prosty i szybki makaron z prostych składników. Dla twojej babci, najszybszy obiad, to młode ziemniaczki z masełkiem, kotlecik w panierce i mizeria na śmietance, a na pierwsze zabielana ogórkowa i serniczek na deser.

  1. Nowości lub promocji w lubianych sieciówkach.

Podwójne frytki w cenie jednych, zestaw w cenie połowy zestawu, podwójny makrojal albo burger z bekonem, który śni ci się po nocach. W sumie – myślisz sobie – raz to nie grzech. Ale dostajesz całą kartkę kuponów, z których aż grzech nie skorzystać. To w końcu tak bardzo zobowiązujące!

  1. Wyjazdów.

Nie zjesz dziś kremu z pomidorów, bo nie masz jak go ugotować. Mniejszym złem będzie zjedzenie kremu pomidorowego w restauracji, ale w nim spotkasz pyszne masło, śmietanę, przysmażony czosnek oraz rozpuszczoną mozarellę. A do tego dostajesz gorącą bagietkę z masłem czosnkowym. Mówić więcej?

  1. Imprez.

Na imprezach panuje absolutny bojkot dietetycznych rzeczy. Wszystko w dodatku jest cholernie pyszne i nie sposób z nich zrezygnować. Można zawsze mniej zjeść, ale im bardziej pusty żołądek, tym nasz stan na koniec imprezy będzie gorszy. A więc na talerzu lądują te wszystkie kabanosy w cieście francuskim, kanapki, makarony, ryże i czipsy z dipami.

  1. Pracowniczych stołówek.

Niby szwedzki stół, niby wybór od sasa do lasa, ale pokaż mi stołówkę, w której o każdej porze (lub w ogóle) dostaniesz pierś z kurczaka na parze, warzywa z tejże i wodę za free. Za to mnóstwo zup z pływającymi rodzajami ciast, kotlety, kisiele, sosy, mielone  czy garmażerka. Z całego posiłku możesz zjeść jabłko dane ci do ręki przy kasie.

  1. Zamawiania niezdrowego jedzenia na wynos.

Nie chce ci się gotować, nie masz siły. Są u ciebie znajomi i na gwałt potrzebujesz fajnego posiłku. Albo siedzisz w pracy i nie masz dokąd pójść zjeść. Co robisz? Dzwonisz i zamawiasz coś na wynos. Zaraz, zaraz, ale spójrzmy, co wchodzi w grę. Pizza, pizza, dania barowe, pizza, kebab, burgery, makarony, pizza, dania polskie, chińczyk. Na coś się w końcu decydujesz i po godzinie pochłaniasz bombę kaloryczną, którą trawisz do następnego wieczora.

Oczywiście, wymienione powody to jedynie przykładowe przypadki wymówek, z którymi sama się zderzałam. W rzeczywistości problem jest o wiele bardziej złożony. Niemniej, wszystkie przyczyny dotyczą jednego problemu: jedni nazwą go słabą wolą, inni zbyt małą determinacją, jeszcze inni brakiem motywacji.

Może być inaczej

Przy każdym postanowieniu warto pamiętać o powodzie, dla którego się go podjęło: lepsze samopoczucie, większa sprawność, wydolność, zdrowie, szczególnie w chwilach, w których cały świat robi wszystko, by zawrócić nas z dobrej drogi. I o ile, nic nie poradzę na waszą motywację i determinację, tak mogę wam z pewnością powiedzieć, że życie staje się o niebo łatwiejsze, kiedy wie się, że nareszcie jest jakaś alternatywa.

Masz prawo nie mieć czasu, albo ochoty na to, żeby gotować codziennie. Możesz nie mieć czasem jak zabrać ze sobą wszystkich pudełek z jedzeniem na cały dzień. Możesz zwyczajnie sobie wyjechać gdzieś na dłuższą chwilę bez poczucia winy, że znów wszystko legnie w gruzach. Możesz przede wszystkim skupić się na tym, co ważne, bo masz nareszcie możliwość skorzystania z czyjejś pomocy.

Dietetyk Aneta Strelau w ramach akcji „This is Fit” przeprowadzonej przez PizzaPortal.pl przewertowała oferty restauracji z terenu całej Polski i wybrała te, które w swojej ofercie mają minimum kilka dań spełniających kryteria niskokalorycznych i zdrowych, czyli złożonych z produktów nieprzetworzonych, warzyw i owoców, białka, ziaren i przygotowanych w zdrowy sposób (grillowanych, gotowanych na parze, czy surowych). Dzięki dokonanej selekcji, nareszcie możecie bez obaw zamawiać jedzenie spełniające kryteria dietetycznego i zdrowego żywienia, bez konieczności zamawiania pełnego zestawu posiłków, lub płacenia za zdrowe jedzenie jak za zboże.

Osobiście nie wspominałabym o takiej akcji jak This is FIT, gdyby nie fakt, że ostatnio dość często zdarza mi się jeździć do różnych miast, gdzie nie zawsze mam czas na zjedzenie czegoś na mieście, a nie mam w zwyczaju panoszyć się po kuchniach moich znajomych, więc stosowałam dotychczas zasadę zamawiania jedzenia na wynos, które zawsze było ciężkie, kaloryczne, tłuste i za każdym razem żałowałam, że jednak nie wybrałam zjedzenia na mieście (choćby w pośpiechu), zamiast brać coś w ciemno, byle tylko zapchać sobie czymś brzuch i głodny mózg.

Dobra kuchnia nieodłącznie kojarzy mi się ze zdrową kuchnią, jednak realia są jakie są: dobrego i zdrowego jedzenia z dowozem raczej nie zamówimy. Tutaj przypomina mi się paradoks sałatek, które niegdyś zamawiałyśmy z moimi koleżankami do pracy. Kiedyś okazało się, że sos, który w nich jest, ma około 500kcal. Gdybyśmy wówczas mogły skorzystać z zamówienia czegoś, co naprawdę jest dietetyczne, z pewnością udałoby nam się uniknąć tego typu sabotaży własnej diety. Tym większe jest moje zadowolenie, że istnieją takie rozwiązania, jak filtr FIT, który pokazuje tylko i wyłącznie restauracje, w których możemy zamówić prawdziwie niskokaloryczne jedzenie, a do tego poznać zarówno restaurację, jak i menu przed dokonaniem zamówienia.

Jako realistka wiem, że nawet najlepsza i najwygodniejsza opcja nie wykona za nas najcięższej roboty, bo przecież wszystko zależy od naszych wyborów i decyzji, ale czy nie jest o wiele przyjemniej wiedząc, że może nam być dużo, dużo łatwiej? 🙂

aaaa